Z holenderską celtycko-folkową grupą Inner Strenght miałem już do czynienia kilka lat temu, gdy recenzowałem ich krążek zatytułowany „Driven”. W międzyczasie nagrali już album „Meltemi”, ktory jakoś mnie ominął. Na szczęście grupa w końcu sobie o mnie przypomniała i sprawiła mi niemałą niespodziankę, kiedy znalazłem ich krążek w skrzynce pocztowej. Piszę „na szczęście”, bo już przy pierwszym przesłuchaniu po prostu zakochałem się w folk-rocku w wydaniu Holendrów.
Spośród najciekawszych utworów na pewno warta odnotowania jest piękna ballada „White Lady”, która mogłaby się znaleźć na jednym ze starszych, bardziej folkwych albumów The Corrs, gdyby nie to, że bije tamte piosenki na głowę. Już przy mini-albumie „Driven” miałem podobne skojarzenia. Tymczasem Inner Strenght dojrzeli i ich muzyka stała się jeszcze ciekawsza. Świetna jest też nieco niepokojąca kompozycja „Dancing on the Wind”.
Kolendrzy zaskoczyli mnie instrumentalnym utworem „Happy Swing”. To dziwne, ale dałbym głowę, że słyszę tam nutki z Europy Wschodniej. Z resztą na tej płycie, mimo celtyckich naleciałości sporo jest folku bez konkretnego wskazania na źródło. Jakby się zastanowić, to taka muzyka dominuje.
Album „Unforgotten” to kawał solidnie zagranego folku, autorskie kompozycje i ciekawe aranżacje. Nie ma tu może przebojów, ale jest za to równa, bardzo fajna płyta.

Taclem