Folk-rockowa formacja Carmina pokazuje nam jak pojemna może być formuła folku pomieszanego z rockowymi dźwiękami. Świetne piosenki, odrobinę lżejsze dźwięki i dobry producent – nagle wszystko staje się przejrzyste. Ten producent to nie byle kto, bo sam Donal Lunny. Nic dziwnego, że brzmienie Carminy porównywane jest do Moving Hearts.
Owe lżejsze dźwięki, to odrobina jazzu, słychać to zwłaszcza w „Mostly Myself”. Najpiękniejszy utwór to ballada „Hungry Hill”, również zmierzający w stronę celtyckiego jazzu.
Carmina to po łacinie wiersz, a nawet pieśń. Nic więc dziwnego, że panuje tu podbarwiony celtyckim graniem poetycki nastrój. Tym bardziej na miejscu wydaje się tu poezja Philipa Larkina, czy pieśń „I Am Stretched On Your Grave”. Doskonale brzmi tu też nowa aranżacja tradycyjnego utworu „Lord Franklin”.
Piękny głos, którym Pippa Marland czaruje nas od pierwszych fraz, to również niebywale ciekawa barwa. Z pozoru wokal ten brzmi łagodnie, ale kryje się w nim dużo mocy. Na dodatek jest ona utalentowaną saksofonistką.
Carmina to bardzo duży duet. Jego podstawę tworzą Pippa Marland i Rob King, jednak na płycie słyszymy całą plejadę muzyków, a wśród nich Donala Lunny i Diarmaida Moynihana. Ten ostatni był swego czasu członkiem takich zespołów jak Craobh Rua i Calico, a jego utwory grają m.in. Lunasa, Flook i Michael McGoldrick. Już sam fakt udziału tak znamienitych muzyków w nagraniu „My Crescent City” nobilituje album. Sama płyta jednak i bez tego doskonale się broni.

Taclem