Po tytule płyty spodziewałem się cygańskiej balangi w Londynie. Okazało się jednak, że South Bank to centrum kulturalne, a ZUM nie jest raczej zespołem balangowym. Porównuje się go raczej do Tangerine Dream zmiksowanego z Kronos Quartet. Co prawda są to rzeczywiście niesamowicie uzdolnieni muzycy, ale pod wieloma względami uważam ich granie za przekombinowane. Owszem, utwory Piazzolli czy też znane melodie tradycyjne, wychodzą im bardzo ciekawie i na pewno warto ich posłuchać. Ale własne kompozycje, napisane w takim samym, trochę ciężkawym stylu, sprawiają, że po kilkunastu minutach mamy już serdecznie dość tej płyty. A szkoda, bo w drugiej części koncertu też nie zabrakło ciekawostek.
Myślę, że zawiodła tu myśl przewodnia, a raczej jej brak. Zapis z koncertu, który być może na żywo był nieco inaczej odbierany, nie jest w przypadku zespołu ZUM najlepszym sposobem na płytę. Nie wiem, czy dobierali repertuar do miejsca, czy też raczej grali z myślą o płycie. Jeśli jednak w grę wchodziła druga ewentualność, to nie za bardzo im się udało.

Taclem