Jak się okazuje Bellydance to obecnie coś więcej niż tylko taniec i muzyka. To cała kultura, która łączy ze sobą film, biznes, międzynarodowe gwiazdy i miliony fanów. A wszystko to za sprawą mody na wszystko co związane jest ze światem arabskim. Moda ta wiąże się z zainteresowaniem, jakie Bliski Wschód wzbudził w młodych Amerykanach, którzy wreszcie wiedzą gdzie szukać tego miejsca na mapie.
Chalf Hassan proponuje nam nieco inną muzykę, niż ta zwykle kojarzona z Bellydance. Wybrane na ten album tematy pochodzą z Maroka, są więc przepełnione tamtejszym, bardzo gorącym klimatem.
Sam jest perkusistą, gra na różnych arabskich bębnach, między innymi na słynnej darbuce. Nic dziwnego, że są tu świetne solówki na tych instrumentach. Usłyszymy tu jednak więcej rozmaitych brzmień, jest tu bowiem prawdziwe bogactwo Orientu.
Ta płyta godna jest tego by zagościć w odtwarzaczu nie tylko tych, którzy zaciekawieni modą na Bellydance chcą w końcu poznać smak tej muzyki. Również fani folku, którzy nie znają (o ile to w ogóle możliwe) tego rodzaju rytmów, powinni z chęcią posłuchać tego krążka.
Taclem

Dodaj komentarz