To jedna z najbardziej dziwnych płyt, jakie prezentowane są na Folkowej. Psychobilly, country i amerykański folk, to zestaw, który w wykonaniu Lady Winwoods Maggot sprawdza się doskonale. Jeśli do psychodelicznej muzyki z filmów Tarantino dorzucilibyście przybrudzone gitary i wokal w stylu Shane`a MacGowana, otrzymalibyście podobną mieszankę. Z resztą kiedy zaczynają grać nieco lżej, to gna ich właśnie w rejony bliskie irlandczyźnie, może więc w porównaniu do The Pogues jest coś więcej niż zdarty wokal.
Mimo że zespół gra sporo własnych piosenek, to znalazło się tu miejsce dla kilku standardów. „Cripple Creek” utrzymane jest w elektro-folkowych rytmach, za to z „Kitchen Girl” zrobiono klimatycznego instrumentala. „The Battle of New Orleans” to utwór początkowo brzmiący jak pubowa przyśpiewka, potem zamienia się w punk-folkowy song. Ostatni z tradycyjnych motywów, „Wild Bill Jones”
Spośród autorskich utworów zespołu zdecydowanie wyróżnia się piosenka „Waiting to Die”, brzmiąca troszkę jak skrzyżowanie muzyki Nicka Cave`a z bardziej rockowym graniem.
„Songs to Serenade The Dead” to bardzo rozrywkowe granie. Mroczne serenady i pijackie śpiewy w folk-rockowych aranżacjach wychodzą zespołowi wyśmienicie. Pozostaje mi więc poszukać innych ich płyt.

Taclem