Zespoły folkowe mają często bardzo ciekawe pomysły na nazwy. Co prawda dotąd w takich kombinacjach słownych celowali głównie Niemcy (np. Paddy Goes To Holyhead, Tears For Bears, Ten Beers After), teraz jednak czas na zespół ze Szkocji. Oczywiście ich nazwę wymawia się niemal tak samo jak imię i nazwisko popularnej gwiazdki pop z Australii.
Na płycie nie znajdziemy co prawda popu, ale jest za to sporo nawiązań do szkockiego ceilidh – tradycyjnej zabawy przy celtyckiej muzyce. Trzeba jednak przyznać, że w odróżnieniu od klasyków ceilidh, takich jak choćby Kilfenora Ceili Band, nie mamy tu jarmarcznej perkusji wystukującej remizowe rytmy. Sekcja rytmiczna, jeśli już pojawia się w żywszych tańcach, przywodzi raczej na myśl lekki jazz. Wyjątkiem jest tu chyba tylko bardzo tradycyjnie brzmiący utwór „La Bastringue”. Jednak i w nim pojawiają się w drugiej części lekko jazzujące klimaty, a to za sprawą sprawnie grających instrumentów dętych.
Ceilidh Minogue tworzą doświadczeni muzycy i pewnie dzięki temu uda im się zdobyć serca fanów celtyckiego grania. Wiedzą jak zagrac do słuchu i do tańca.

Taclem