Album zespołu Pejzaż, to jedna z płyt, które swego czasu kilkakrotnie otarły mi się o oczy na sklepowych półkach, poczym zniknęły zanim zdążyłem wejść w bliższy kontakt z zawarta tam muzyka. I teraz, po przesłuchaniu zawartości „pejzażu” bardzo żałuje. Jest to bowiem niesłychanie ciekawy album, który niezasłużenie przeszedł bez większego echa.
Art-folkowe granie, które sami muzycy nazywają modern folkiem, to ciekawy przykład na rozwinięcie formuły granie współczesnych, (głównie) instrumentalnych kompozycji, inspirowanych muzyką ludową.
Zawarta na tym albumie muzyka, to ciepłe, czasem nastrojowe, ale głównie bardzo energetyczne dźwięki. Flety doskonale poddają się rytmice bębnów, te zaś wspiera jazzująca linia basu. Nie wszędzie taka konstrukcja występuje, ale to podstawa pejzażowego brzmienia. Czasem odezwie się w tym wszystkim elektryczna gitara, by podkreślić, dodać smaku jakąś solówką.
Grupa Pejzaż odnajdywała się w art-folkowej konwencji również przez wzgląd na korzenie niektórych muzyków. Dość powiedzieć, że gra tu jeden z gitarzystów wsierających zespół Kat (Ryszard Pisarski), który jest też specem od flamenco. Gościnnie występuje tu też Mirosław Muzykant, na codzień pałker SBB. W najbardziej akustycznych momentach muzyka Pejzażu kojarzy się z kolei z niektórymi nagraniami Kwartetu Jorgi, czy Osjana. Najbardziej żywiołowe fragmenty przywodzą na myśl folk-rockowy drive w wykonaniu grupy Shannon. Wciąż jednak słychać, że całą tą muzykę tworzy jedna grupa.
Szkoda że Pejzaż ostatnimi czasy jakby zniknął nam z muzycznego horyzontu, na taką muzykę zawsze byłoby przecież miejsce.

Taclem