Pięć utworów i bonus – to zawartość płyty demo warszawskiej grupy Matelot. Płyty, o której już dziś mówi się, że stanowi zalążek bardzo ciekawej płyty.
Od momentu, kiedy w pierwszym utworze otwierają się drzwi tawerny, otrzymujemy porcję solidnego folk-rockowego grania. Najciekawsze jest tu to, że wywodząca się ze środowiska żeglarskiego grupa niemal zupełnie omija klimaty charakterystyczne dla chołubionej w tych kręgach grupy The Pogues. Okazauje się, że można grać w folk-rockowym stylu i nie nawiązywac bezpośrednio do tego zespołu.
Głównym elementem świadczącym o oryginalności tej grupy jest autorski repertuar, którego twórcą jest, znany choćby z grupy Mordewind, Paweł Szymiczek. Dobre teksty i niebanalne melodie, to spory atut tego niewielkiego zbiorku.
Mimo niewielkiego w gruncie rzeczy instrumentarium zespół brzmi bardzo dobrze. Być może dlatego, że nie traci selektywnego brzmienia. Postawiono tu na akordeon i gra on bardzo ciekawie. Czasem pojawiają się jeszcze dudy i flety. Momentami brzmienie zdaje się nawiązywać do tego co z muzyką folkową robi obecnie grupa Shannon. Matelot jednak od początku do końca próbuje modelować materię granej przez siebie muzyki, rzadko więc sięga po elementy tradycyjne.
Zespołowi nie brakuje poczucia humoru, być może dlatego ich granie wydaje się być dość lekkie.
Zaserwowany na zakonczenie bonus w postaci utworu „Trzy motyle”, to udany pastisz bretońskiej pieśni „Tri Martelod”. Głównym elementem tego pastiszu jest fakt, że brzmi, jakby zagrano go śmiertelnie poważnie.
Matelot to jedna z najbardziej obiecujących kapel, mam więc nadzieję, że otrzymamy od nich wkrótce nie tylko jedną płytę, ale też kolejne koncerty, nowe piosenki i pokaźną ilość nagrań.

Taclem