O Donegal X-Press mówi się często, że tak mogłaby brzmieć grupa The Clash, gdyby grała bardziej po irlandzku. Nie do końca się z tym zgadzam. Amerykanie świetnie odnajdują się w swoim celtic rocku, piszą dobre piosenki, wykorzystując czasem ludowe melodie, ale na tej płycie daleko im do klasy Clashów.
Nie znaczy to bynajmniej, że Quinn`s Diaries” to kiepska płyta, na niej z reszta kapela zdobywała dopiero szlify, ma ona bowiem sześć lat.
Najlepszy utwór na płycie to zdecydowanie ballada „Roan”. Niesamowicie mnie nią zaskoczyli, nie sądziłem, że potrafią coś takiego zrobić. Większość piosenek na płycie jest udana, choć w niektórych za mało folku, a za dużo rocka, czasem nawet w odcieniu pop.
Amerykanie sięgają czasem do tematów tradycyjnych. Bywa, że jest to bardzo dosłowne, jak w „Tell Me Ma”, gdzie najwięcej zmian dotyczy tekstu i aranżacji, melodia została właściwie bez zmian. Zwykle jednak robią tak, że w tło swojej własnej piosenki pakują irlandzką melodię. Brzmi to dość ciekawie, choć folkowi puryści pewnie mieliby im takie praktyki za złe. Cóż, Donegal X-Press nie są raczej kapelą dla purystów.

Taclem