Od pierwszego utworu słychać, że zespół nie spoczywa na laurach i szuka nowych form ekspresji. W otwierającym płytę „Byle nie o miłości” (z tekstem Agnieszki Osieckiej) mamy świetne, choć delikatne partie klarnetu, korespondujące świetnie z folkującymi fletami. Kompozycją pasującą do brzmienia zespołu, choć trzeba przyznać, że kiedy klarnet odzywa się, swoim niskim, nieco niepokojącym brzmieniem, nadaje muzyce Ciszy niedostępnego dotąd wymiaru.
W piosenkach takich jak „Nie obiecuję Ci wiele” czy „Pożegnalny wieczór” grupie towarzyszy lekko grająca perkusja, nadająca kompozycjom folk-rockowego charakteru. Trzeba jednak przyznać że najlepiej brzmi to w drugim z wymienionych utworów.
Wciąż jeszcze są tu jednak piękne liryczne ballady, takie jak „Nasze zielone światy”, z folkowymi wstawkami podbitymi rozbujaną rytmicznie gitarą.
„Morze wracające” (z wierszem K. K. Baczyńskiego), za sprawą brzmień fletu, zbliża się muzycznie do Starego Dobrego Małżeństwa z okresu płyty „Niebieska tancbuda”. Czy to źle? Z jednej strony nie – na tamtym albumie zagrał przecież fenomenalny flecista Stefan Błaszczyński, tu Aleksandra Frąckowiak zbliża się do jego stylistyki. Z drugiej jednak strony naśladowanie znanych grup, nawet jeśli nieświadome, w przypadku tak doświadczonej scenicznie i płytowo kapeli, z jaką mamy do czynienia w przypadku tej płyty, raczej nie powinno mieć miejsca.
Zespół Cisza Jak Ta zadomowił się już ze swoimi poprzednimi płytami w moim odtwarzaczu na tyle, że mogę powiedzieć, że wiem czego się po nich spodziewać. Jakież było moje zaskoczenie, gdy w solowych frazach zagrał klarnet, brzmiący nawet nieco z klezmerska. Instrument ten pojawia się w kilku kompozycjach za sprawą Huberta Liczbańskiego, nowego nabytku zespołu.

Rafał Chojnacki