Dziś Albion Band to jeden z filarów brytyjskiej sceny folkowej. Jednak kiedy Ashley Hutchings zakładał swój zespół (jeszcze wówczas ze śródsłowiem „Country”) nie było to jeszcze tak oczywiste. Na szczęście niemal z nieba spadła mu Shirley Collins. W tym samym roku Ashley opuścił Fairport, ożenił się z Shirley i nagrał z nią tą płytę. W składzie Albion Country Band widzimy wiele znajomych nazwisk – przede wszystkim przyjaciół z poprzedniej grupy Ashleya.
Właściwie jednak jest to płyta Shirley, nie była ona bowiem debiutantką. Wcześniej występowała w duecie z siostrą, ale uczestniczyła też w nagraniach Incredible String Band.
W całej kompozycji płyty widać wyraźnie, że ułożono ją pod Shirley, mimo że grają tam bardzo już wówczas znani muzycy. Wokalistka doskonale poradziła sobie ze swoim zadaniem, a piosenki takie, jak „Claudy Banks”, „Van Diemen`s Land”, czy „Hal-an-Tow” w jej wykonaniu to kamienie milowe w historii brytyjskiego folku.
Jeśli miałbym porównywać do czegoś tą płytę – a to raczej do niej zwykle odnoszą się recenzenci – porównałbym o dziwo raczej nie do Fairport Convention, a do Steeleye Span. Jest to dobitny dowód na to, że te trzy wielkie grupy doskonale się uzupełniały.
Płyta brzmi dziś nieco archaicznie, ale słucha się jej z dużą przyjemnością, zwłaszcza cieszy ucho chóralny „The White Hare”. Dziś tak już się raczej nie śpiewa. Niestety.

Taclem