Folk-rockowa płyta nagrana przez trójkę braci – Marka, Kryštofa i David Ebenovów – i ich przyjaciół, jest przykładem, że za naszą południową granicą dzieje się wiele dobrego w interesującej nas muzyce.
Sporo tu momentów lirycznych, jak choćby „Nikdo to nebere”, z delikatnymi partiami saksofonu, czy „Vidíš, vidíš”, w którym śpiewa zaproszona na tą płytę Iva Bittová. Nie brakuje dobrych, klimatycznych piosenek z feelingiem, taką jest choćby utwór „Senecte, pomoz”, który mimo nieco żartobliwego tonu w tle, ma w sobie coś z ballad Nicka Cave`a.
Ciekawostką można nazwać ostrą, niemal brutalną parodię utworów country-bluesowych – „Sprostý chlap”. Elementy country pojawiają się też w „Trampská”. To z resztą nie jedyna ciekawostka. Za takie można też uznać dwa sonety Shakespeara, wyśpiewane po czesku.
Są tu też piosenki zmierzające w kierunku potyckich krain zamieszkanych u nas przez Grzegorza Turnaua – tu wymienić można choćby „Hotely”. Najpiękniejszy jednak utwór z całej płyty, to według mnie „Na růžích ustláno”, gdzie dodatkowy klimat do balladowej, rozkołysanej melodii dodaje pięknie brzmiący klarnet.
Dobra płyta w klimatach miejskiego folku. Nie wiem, czy wszyscy będą w stanie polubić czeskie piosenki, ale jeśli ktoś ceni sobie tamtejszych twórców, to pewnie z zainteresowanie wysłucha tego krążka.

Taclem