Śląsk – miejsce gdzie kominy fabryczne i szyby kopalniane wtopiły się w krajobraz. Region przez jednych uważany za nieprzyjazny, przez innych za dziwaczny (rynek w Katowicach), przez jeszcze innych za najbardziej zieloną część Polski. To nie przypadek, że na zurbanizowanym Śląsku jest tak wiele kapel grających muzykę celtycką. Jednym z takich właśnie zepołów jest The Celtic Folk, który już 6 lat wypełnia „zieloną muzyką” serca zarówno młodszych, jak i starszych.

Folkowa: Dzien dobry!

Celtic Folk: Witaj Dawidzie.

F: Krążą głosy, że zmieniła się cześć składu The Celtic Folk… Czy to prawda?

CF: Prawda.

F: A kto odszedł i kto przybył?

CF: Odeszli Tomek i Rorian. Nowy akordeonista będzie gotów już z początkiem grudnia.

F: Czyli będziecie grać w czterech?

CF: Wiesz, najważniejsze jest żeby zespół zaczął grać jak najprędzej.Bodhran nie jest najważniejszy. Z czasem jednak i o bodhran zadbamy.

F: Zawsze graliście bardzo tradycyjnie, czy dalej zamierzacie podążać tą drogą?

CF: Oczywiście. Wydaje mi się, że jestem ostoją tego tradycjonalizmu w kapeli. Tak długo jak długo będę miał wpływ na kształt tej kapeli, będzie ona tradycyjna.

F: No i bardzo dobrze… bo takich kapel jest mało… Niewiele jest miejsc gdzie ostał się „stary duch”… Muzyka w niezmienionej formie.

CF: Cieszę się, że tak myślisz.

F: Pod koniec jednego z koncertów (który zresztą organizowałem) graliście bez nagłośnienia. Czy w normalnych warunkach (gdy jest dojście do prądu, nie ma ciszy nocnej) zdecydowalibyście się na taki krok?

CF: Często tak robimy. Instrumenty same w sobie brzmią najlepiej. Nic nie zniekształca dźwięku. Jeśli tylko jest możliwość grania bez nagłośnienia, zawsze z niej korzystamy. Myślę o małych, kameralnych pomieszczeniach.

F: Nie słyszałem Was jeszcze śpiewających…

CF: I przez jakiś czas jeszcze nie usłyszysz. Praca nad tym, siłą rzeczy, musiała zostać przerwana. Ale… w każdym razie są takie plany.

F: Jeszcze niedawno koncertowaliście w całej Polsce (miejmy nadzieję, że od grudnia znowu ruszą Wasze koncerty), kiedyś jednak graliście przede wszystkim w jednym pubie. Z tego co wiem bardzo odpowiadała Wam ta forma – pełno ludzi, Wy gdzieś w rogu gracie swoje – i tak co tydzień… Nie tęsknisz trochę za tamtymi czasami?

CF: One nie odeszły bezpowrotnie. Wszystko jest do odtworzenia. Ale lubię takie granie…

F: W takim graniu pewnie głównie chodzi o klimat, co?

CF: No tak.

F: Nazwa The Celtic Folk wskazuje, że gracie muzykę celtycką. Ale czy od czasu do czasu (np. na próbach) gracie coś nieceltyckiego?

CF: A i owszem. Każdy wywodzi się z jakiejś opcji muzycznej… i każdy siłą rzeczy coś tam sobie podgrywa. Bywa, że reszta podejmuje tamat. Ale to w przerwach raczej. I nieczęsto.

F: A komponujecie czesem coś własnego?

CF: Jak dotąd udało nam się przemycić do repertuaru jeden kawałek własny. Funkcjonuje jako tradycyjny temat. Oczywiście nie zdradzę który to.

F: Cóż, nie będę naciskał. Gdybyście mieli zagrać na jakims weselu… zagralibyście?

CF: Grywaliśmy już. Ale jako dodatek, nie kapela na całą noc. Graliśmy kiedyś na weselu Irlandczyka z Polką. Trzeba było widzieć łzy w oczach babć i ciotek owego Irlandczyka, kiedy usłyszały swoją muzyczkę w obcym kraju.

F: A gdybyście mieli grać nie jako support tylko jako „podstawa”. Granie dzień i noc musi być męczące. Tymbardziej po celtycku. Reka mogła by wam zdretwieć…

CF: W życiu bym się na to nie zgodził. Nie jesteśmy weselną kapelą. Możemy wystąpić jako akcent, ale nie jako podstawa zabawy weselnej.

F: Ale bardzo miły akcent…

CF: Dzięki:) Zresztą w Polsce nie bawiono by się długo przy tej muzyce.

F: Właśnie nad tym się zastanawiałem. Folk nie kroluje wśród prostego ludu.

CF: Ja to wiem Dawidzie. Mimo wszystko, Polacy lubię bawić się przy polskiej muzyce biesiadnej. Trudno się dziwić i mieć za złe. A celtic, jedynie jako coś w rodzaju ciekawostki, urozmaicenia.

F: Taki muzyczny nacjonalizm…

CF: Można tak to nazwać.

F: Dziekuję za wywiad i życzę wielu sukcesów na polskiej scenie folkowej. Mam nadzieję, że już niedługo znów wszystko ruszy pełną parą i będziemy mogli Was usłyszeć… Może nawet śpiewających!

CF: Dzięki Dawidzie. Ja mam pewność, że ruszy. Zresztą nawet teraz nie przestajemy grać, jutro jedziemy z muzyczką do Gliwic.

F: Trzy instrumenty to i tak dużo.

CF: Ważna jest jakość.

(Wywiad przeprowadził Dawid Hallmann deszczowego ranka 17 listopada Anno Domini 2004.)