Miesiąc: Wrzesień 2011 (Page 2 of 2)

Bez Jacka i Słodki Całus „Ot tak po prostu, tom 1”

Zespół Bez Jacka ma niewątpliwie pozycję legendy w świecie piosenki studenckiej i poetyckiej. Rewelacyjne teksty i ekspresyjna muzyka, to domena ich muzyki. Nic dziwnego, że po kompozycje tej grupy sięgają często zespoły podążające tymi samymi drogami. Przed laty zespół Słodki Całus Od Buby grał swoją wersję ich utworu „Śni się lasom las”. Teraz obie grupy połączyły siły, czego efektem jest dwupłytowy projekt „Ot tak po prostu”. Nie jest to jednak dzieło nierozerwalne, co prawda zaprojektowano je na dwa krążki, ale wydano w pewnym odstępie czasu, dzięki czemu są to właściwie dwie osobne płyty, nagrane przez tą samą ekipę.
Sama koncepcja albumu wymusiła pewne zmiany w składach. W projekcie nie występuje m.in. Jacek Jakubowski odpowiadający za instrumenty klawiszowe w Całusach. Muzycy doszli wspólnie do wniosku, że dublowanie instrumentów melodycznych i rozdmuchiwanie ponad miarę składu nie wyjdzie zespołowi na dobre, zwłaszcza, że projekt miał też swoje odsłony koncertowe (od nich właściwie się zaczęło).
Otwierająca płytę kompozycja „Co jest wielkie a co małe” pokazuje o co tak właściwie chodzi w tym graniu. Ostre dźwięki gitary Mariusza Wilke i zdecydowany rytm perkusji, nadają piosenkom grupy Bez Jacka nowego wymiaru. O to głownie chodzi w tym projekcie. Jednocześnie charakterystyczny głos Zbigniewa Stefańskiego nie pozostawia wątpliwości, ze to wciąż autentyczny przekaz zespołu.
Wspomniana piosenka „Śni się lasom las” również znalazła się na tej płycie. Nie śpiewa jej jednak Mariusz Kamper, który wykonywał ją na płycie i na koncertach Słodkiego Całusa, jednak aranżacja zrobiona przed laty przez tą grupę stała się podstawą nowej wersji.
Właściwie każda piosenka z tego krążka zasługiwałaby na wyróżnienie, cóż to jednak byłoby za wyróżnienie, gdyby wymienić wszystkie dziesięć zarejestrowanych utworów? Dlatego też mój wybór padł na niezwykle łagodne „Jabłka”, zaśpiewane przez Krzysztofa Jurkiewicza i „Siebie poproś” w wykonaniu Mariusza Kampera. Nie bez powodu wskazuję na dwie piosenki śpiewane przez wokalistów Słodkiego Całusa. Dla słuchaczy znających piosenki grupy Bez Jacka to one będą najbardziej nieoczekiwanymi utworami na płycie. Do tego samego świata należy jeszcze piosenka „Czasu nie mam za nic”, choć dwie wcześniej wymienione wydają się być znacznie ciekawsze.
Okładka albumu, przestawiająca muzyków biesiadujących wspólnie przy stole. Zawarte tu utwory rzeczywiście sprawiają wrażenie spotkania przyjaciół, którzy postanowili pograć sobie razem. Jako że są muzykami szanującymi swoich słuchaczy, postanowili podarować im coś więcej, zaaranżowali więc na nowo cały materiał, podchodząc do piosenek tak, jakby były napisane specjalnie dla tego nowego składu.
Muzykiem, który najwięcej wniósł w nowe brzmienie jest niewątpliwie Mariusz Wilke, gitarzysta, w którego studiu powstał ten materiał. Tym, którzy znają go z trójmiejskich zespołów, takich jak Smugglers, Szela czy właśnie Słodki Całus Od Buby nie trzeba go przedstawiać. Dzięki niemu oparte na melodyce fletu piosenki grupy Bez Jacka zbliżyły się do rockowego brzmienia, mogącego się niekiedy kojarzyć z szamańskimi brzmieniami zespołu Jethro Tull.

Rafał Chojnacki

Andy M. Stewart & Manus Lunny „Dublin Lady”

Trudno wyobrazić sobie lepszy album z irlandzkimi balladami. Niesamowicie wibrujący głos Andy`ego i delikatny głos Manusa, to mieszanka, od której ciarki przechodzą po plecach. Tytułowa ballada „Dublin Lady”, jeśli dodatkowo wczytamy się w tekst, pozostawia po sobie niezatarte wrażenie. Podobnie jest z piękną piosenką otwierającą album – „Take Her In Your Arms”.
Rownież „Where Are You (Tonight I Wonder)” nie obniża lotów, to kolejna piosenka, która broni się zarówno w zestawie, jak i solo, w oderwaniu od płyty.
„Freedom Is Like Gold” to kolejna perełka, w której nastrój potęgowany jest przez mocny śpiew Stewarta i wyrazistą gitarę.
Ballada „Bogie`s Bonnie Bell”, to piosenka, w której łatwo się zakochać. Ja jestem w niej zakochany odkąd usłyszałem ją w folk-rockowym wykonaniu amerykańskiej grupy Tempest. Łagodna wersja zaprezentowana na tej płycie zaskakuje, ale jest tak piękna, że trudno odmówić sobie słuchania.
Przejmująca historia wyśpiewana w „Dinny the Pipper” rówież robi niesamowite wrażenie. Zaśpiewana bez akompaniamentu pieśń to dobra wizytówka tej świetnej płyty. Ale przecież „Heart Of The Home” i „The Humours Of Whiskey” to również świetne, wyróżniające się piosenki. A „Tak` It, Man Tak` It” to świetne, nieco niepokojące zakończenie tej doskonałej płyty.
Wymienione powyżej dziewięć piosenek, to już wszystko. Na płycie nie ma niczego więcej, za to można bez trudu orzec, że każda piosenka warta jest uwagi.
Album sygnowany jest przez duet Stewart & Lunny, ale pojawiają się na nim również inni muzycy, co odciska swoje piętno na płycie. Phil Cunningham, stary kumpel Andy`ego z czasów gry w Silly Wizard, to jedna z ikon celtyckiego folku. Wraz z Cunninghamem pojawił się również grający z nim od lat Aly Bain, muzyk legendarnej grupy Boys of the Lough.
Andy M. Stewart nazywany jest najbardziej utalentowanym śpiewakiem jakiego nosiła irlandzka ziemia. Niewątpliwie to prawda, mało kto dysponuje bowiem głosem, który tak bardzo pasowałby do tamtejszej muzyki.
Manus Lunny nagrał z Andy`m M. Stewartem cztery płyty. Po ostatniej, nagranej w 1990 („At It Again”) rodzimy zespół Manusa, Cappercaillie, nagrał przełomowy album „Delirium”, od którego rozpoczęła się międzynarodowa sława tej grupy. Pozostaje jednak mieć nadzieję, że obaj panowie wrócą jeszcze kiedyś do wspólnego grania.

Rafał Chojnacki

Andrew Mill „Drain Pipe Dreams”

Sandy Brechin to muzyk znany w Polsce przede wszystkim z folk-rockwego projektu Burach, z którym koncertował w naszym kraju.Dał się poznać jako bardzo interesujący akordeonista. Od kilku lat prowadzi również wytwórnię Brechin-All-Records, w której wydaje albumy zaprzyjaźnionych zespołów i solistów.
Andrew Mill nie jest twórcą znanym, a jednak pisane przez niego piosenki nie ustępują tym, które piszą znani songwriterzy. Trochę więcej w nich bluesa, czy nawet drobnych elementów country, ale to raczej efekt żartobliwego podejścia do aranżacji.
Żarty muzyczne są na tej płycie na porządku dziennym. Kiedy słuchamy wstępu do „Stranded In the Sky” zastanawiamy się, kiedy gitarzyście skończy się gryf przy stałym obniżaniu tonacji.
Nawet tam, gdzie piosenki brzmią „na poważnie”, wciąż bliżej im do lekkiego dylanowskiego folk-rocka, niż do celtyckich brzmień, do których przyzwyczaili słuchaczy inni koledzy Sandy`ego.

Rafał Chojnacki

Page 2 of 2

Powered by WordPress & Theme by Anders Norén