Miesiąc: Lipiec 2009

MacTalla Mór „Piping Hot”

Od czasu gdy usłyszałem płyty sygnowane przed Afro Celt Sound System, już niewiele w świecie muzyki celtyckiej jest w stanie mnie zdziwić. Pewnie dlatego otwierająca album kanadyjskiej grupy MacTalla Mór kompozycja „Itchy Fingers” nie powaliła mnie od razu na kolana soczystym połączeniem szkockich dud z muzyką calypso. Nie zmienia to faktu, że przy takiej muzyce uśmiech nie schodzi z twarzy.
Kolejne kompozycje przynoszą szaleńczy zestaw świetnie zaaranżowanych utworów spod znaku „pipes rock”. Od razu jest czytelne, że bez względu na inne nawiązania muzyczne (jazz, blues, rock, soul) to dudy świadczą o sile muzyki MacTalla Mór. Być może właśnie dlatego tak zaskoczyła mnie zaśpiewana a capella wersja „A World Turned Upside Down”. Trzeba przyznać, że to świetne wykonanie. Również „The Leaving of Liverpool” potrafi zdziwić. Znamy ta pieśń jako żwawą knajpianą przyśpiewkę, tymczasem tu stała się sentymentalną balladą.
Jedną z najciekawszych kompozycji jest tu utwór „Hellbound Train”, w którym upchnięto wszystkie najważniejsze nastroje z tej płyty. Jest ostro, ‚dudziarsko’, ale też lirycznie.
„Piping Hot” to debiut MacTalla Mór. Od czasu jego wydania nagrali już trzy kolejne, bardziej dojrzałe płyty, ale to właśnie „Piping Hot” uderza różnorodnością i wielorakością interpretacji.

Taclem

Konsumo Respeto „Ahora Que Se Ha Ide El Sol”

Konsumo Respeto proponują nam szalenie melodyjny punk-folk z delikatnymi celtyckimi wstawkami. Tin whistles i dudy stawiają ich w jednym rzędzie z Dropkick Murphys i The Real MacKenzies, jednak między tymi grupami a Konsumo Respeto jest jednak podstawowa różnica. Grupa, która nagrała płytę „Ahora Que Se Ha Ide El Sol” pochodzi z hiszpańskiej miejscowości Alicante, znanej u nas przede wszystkim jako wakacyjny kurort.
Z jednej strony w muzyce Konsumo Respeto słychać celtyckie grupy, mają jednak również typowo hiszpańskie naleciałości. Przede wszystkim śpiewają w swoim języku. Oprócz tego zdarzają im się wstawki z bardzo popularną w tym kraju muzyką ska.
Punkowych inspiracji muzyki Hiszpanów można szukać z jednej strony u zespołów zapatrzonych w kulturę ulicznej rewolucji spod znaku „punk ’77”, z drugiej zaś sporo tu radosnych brzmień nawiązujących do słonecznego kalifornijskiego punka spod znaku wczesnego The Offspring.
Każdy z zawartych tu utworów, to muzyczna bomba. Tyle tu energii, że wystarczyłoby na oświetlenie niewielkiego miasta.

Taclem

Blazin’ Fiddles „Old Style”

Już pierwsze dzięki drugiego albumu Blazin’ Fiddles, zatytułowanego „Old Style” łapią słuchacza ze serce. Taka lekkość to nawet w muzyce celtyckiej prawdziwa rzadkość. W 2002 roku, kiedy płyta ta powstała, można było mówić o prawdziwym objawieniu. Z resztą otwierający album utwór „Bullocks” to doskonała wizytówka całego krążka. Zaczyna się lekko, ale tradycyjnie, by z czasem niemal niezauważalnie podryfować w rejony jazzu i funky.
Zgodnie z tym co głosi nazwa zespołu prawdziwa siła kapeli drzemie w skrzypcach. Słychać to zwłaszcza w momentach w których grupa sięga po utwory inspirowane muzyką z Szetlandów. Tamtejsza tradycja ludowego grania na skrzypcach świetnie sprawdza się w wersji Blazin’ Fiddles.
Największym zaskoczeniem jest tu dla mnie wycieczka do Skandynawii. Piękny „Swedish” kojarzy się z jednej strony z nostalgiczną muzyką spod znaku pop-folkowego Secret Garden, z drugiej jednak strony ma w sobie coś co jest niewątpliwie śladem odciśniętym przez sympatyczną szkocką grupę.
Gazeta „The Scotsman” opisała Blazin’ Fiddles jako „Led Zeppelin muzyki tradycyjnej”. Coś w tym jest. Szkoci mają wyśmienity feeling i nie boja się ambitnych, wielowątkowych kompozycji.

Taclem

Her Pillow „Ha-Roo”

Zestaw mniej i bardziej znanych irlandzkich evergreenów w folk-rockowych aranżacjach proponuje nam włoska grupa Her Pillow. Zaczynają od zaśpiewanego na dwa głosy (damski i męski) „Johnny I Hardly Knew Ye”. Takie rebelianckie klimaty pojawiają się w wielu zawartych tu utworach.
„Tri Coloured Ribbon” to jedna z rzadziej wykonywanych piosenek, choć można ją znaleźć na kilku składankach z piosenkami sławiącymi irlandzkich republikanów. Jest to irlandzka wersja starej angielskiej pieśni, znanej jako „All Around My Hat”. Najbardziej znane wykonanie „Tri Coloured Ribbon” pochodzi z płyt The Wolfe Tones. Włosi pewnie się na nich wzorowali, ale wyszła z tego całkiem nowa jakość, brzmiąca raczej jakby pochodziła z repertuaru The Pogues.
Każdy kto choć raz słyszał Her Pillow natychmiast skojarzy wokal Fabio Magnasciuttiego z głosem Shane’a MacGowana. Jednak nawet z takimi warunkami włoski śpiewak potrafi bardzo ładnie zaśpiewać np. „Molly Malone”. W repertuarze zespołu dominują jednak szybkie piosenki, takie jak „Rare Old Mountain Dew”, „The Lord Of the Dance” czy „On Raglan Road”.
Oprócz piosenek znajdziemy tu kilka utworów instrumentalnych.
Płyta „Ha-Roo” nie jest jakimś przełomowym wydarzeniem w historii folk-rocka (nawet włoskiego), jednak grupa Her Pillow nie ma czego się wstydzić. To solidne granie, szkoda tylko że nagrywając tą płytę nie mieli jeszcze tyle odwagi, co na późniejszym o trzy lata albumie „Drops”. Brakuje tu po prostu autorskich propozycji.

Taclem

Gny „Ærlig Pæl”

Duńska grupa Gny znana jest w naszym kraju głownie miłośnikom folkowych dźwięków opartych o historyczną nutę. Piątka muzyków sięga zarówno po bardzo dawne źródła („Drømdæ mik” z ok. 1300 roku to najstarsza zachowana pieśń duńska), po dorobek klasyczne menuety (pochodzący z XVIII wieku „Hur var du I aftes saa sildig” autorstwa Rasmusa Storma) oraz po własne kompozycje („Vidars Vidder”, „Hr. Peders Slegfred”).
Album rozpoczyna się od świetnej pieśni „Beirblakken”, brzmiącej surowo, lecz niesamowicie. Duża w tym zasługa świetnego wokalu Nanny Barslev-Larsen. Jej wokalne improwizacje nadają muzyce Gny bardzo indywidualny charakter. Wokalizy zdają się czerpać głęboko z tradycyjnej muzyki skandynawskiej, dzięki czemu momentami mamy wrażenie, że przenieśliśmy się do jakiegoś przydrożnego obozowiska, gdzie, przy ogniu kilka osób muzykuje, a nawiedzona śpiewaczka snuje swoje opowieści. Czasem nawet bez użycia słów.
Kolejne kompozycje jedynie dodają płycie uroku. Bez względu na to czy są to utwory szybsze (jak „Rolandskvadet”), wolne ale ekspresyjne („Kæmperne på Dovrefjeld”), po prostu melancholijne („Hr. Peders Slegfred”) czy zbudowane z różnych klimatów („Vidars Vidder”) słychać tu zarówno obycie z tradycyjnym graniem, jak i dbałość o dobre brzmienie i staranną aranżację. Dlatego nie zdziwię się, jeżeli album „Ærlig Pæl” przypadnie do gustu nie tylko fanom dawnych dźwięków i skandynawskiego folku. Zadowoleni z niektórych utworów mogą być też fani tak odległych od siebie grup, jak Kwartet Jorgi czy… Dead Can Dance. Nie ukrywam, że ten drugi zespół przychodzi na myśl głównie w skojarzeniu z niesamowitym wokalem Nanny.

Taclem

Tak Czy Owak „Baśń”

Nagrania z kasety zespołu Tak Czy Owak, to w rzeczywistości repertuar wypracowany przez Macieja Służałę z grupą Krążek. Z przyczyn marketingowych zespół zmienił nazwę w 1994 roku, jednak na koncertach zazwyczaj i tak wspominano starą nazwę, więc w 1989 roku grupa zdecydowała się powrócić do nazwy Krążek. Dlatego też piosenki, których studyjne wersje znajdują się na kasecie „Baśń”, w wersjach koncertowych ukazały się już na płycie sygnowanej przez Krążek.
Utwory, których możemy tu posłuchać, to w większości autorskie ballady Macieja Służały, twórcy wywodzącego się z nurtu harcersko-turystycznego. Jednak mimo że nie brakuje tu piosenek o górach, dolinach i wędrówce, to wszystko udało się zamknąć w bardzo ciekawej formie muzycznej, nawiązującej do dobrych wzorów „contemporary folk”.
Oprócz inspiracji włóczęgowskich, które dają piosenkom wiele przestrzeni, mamy tu nawiązania do tematyki baśniowej („Baśń”, „Czar”, „Czas”), zaś w warstwie muzycznej znajduje się nawet miejsce na melodię pochodzenia celtyckiego („Wiatr i strzyga”).
Maciej Służała w swoich nawiązujących niekiedy do ludowej wrażliwości tekstach zbliża się do poetów doby młodopolskiej, którzy fascynując się prostą formą potrafili stworzyć artystyczne odzwierciedlenie prawdziwych pejzarzy wsi. Jednak wśród inspiracji odnajdziemy też odniesienia do innego śpiewającego poety – Wojciecha Bellona („Requiem dla Majstra Biedy”).
Muzyka taka jak ta nigdy się nie starzeje. Mimo że od wydania tej kasety minęło prawie piętnaście lat, to dziś lepsza mogła by być właściwie tylko realizacja. Same utwory mają w sobie tyle samo magii, jak wówczas gdy powstawały.

Rafał Chojnacki

Fiona J Mackenzie „A Good Suit of Clothes”

Fiona J Mackenzie na swojej drugiej płycie oddaje hołd szkockim emigrantom. Gaelickie i anglojęzyczne pieśni – tradycyjne i bardziej współczesne – brzmią w jej wykonaniu wyjątkowo ciekawie i klimatycznie. Tak jak różne były kierunki szkockiej emigracji, tak i inspiracji na tej płycie jest wiele. Pojawia się muzyka związana z rozmaitymi stronami świata: Nowa Zelandia, Australia, Kanada.
Podobnie różnorodna jest ta płytę pod względem aranżacyjnym. Znajdą tu dla siebie coś zarówno miłośnicy tradycji, jak i nieco bardziej nowoczesnych brzmień. Sporo w tym zasługa zarówno rewelacyjnych wokalistów (śpiewają tu m.in. Darren MacLean, Sineag Macintyre i Cathy Ann MacPhee), jak i świetnych istrumentalistów (Mary Ann Kennedy, Ian Muir, Fraser Fifield, Simone Welsh).

Taclem

Muckram Wakes „Warbles Jangles and Reeds”

Zdaję sobie sprawę, że takie archiwalia mało kogo w naszym kraju pewnie obchodzą, a jednak dla mnie muzyka folkowa to brzmienia, które się nie starzeją. Ta płyta ma prawie trzydzieści lat, a brzmi jakby miała i drugie tyle, przy
czym mam wrażenie, że w niczym nie zmienia to faktu, że tak grana muzyka brytyjska potrafi po dziś dzień zainteresować.
Jest tu momentami tak surowo, że niemal pszaśnie („Little Red House In Cardif/First of August”), dominują nowe aranżacje tradycyjnych tematów, nie brakuje też jednak skoków w bok, dopasowanych stylistycznie do koncepcji płyty.
Wśród nich jest m.in. „Mary Anne”, popularna piosenka z musicalu, oraz fragmenty muzyki Verdiego w „Bannero”. Czasem brzmienia wydają się niemal eksperymentalne, sprzyja temu użycie wielogłosowego syntezatora Polymoog w niektórych utworach.
Album „Warbles Jangles and Reeds” to trzecia płyta Muckram Wakes, pierwsza po tym jak zespół opuścił John Tams, który na kilka lat związał się muzycznie z Ashley’em Hutchingsem i grupą The Albion Band. Wciąż jednak jest to płyta zespołu, który zasługuje na uwagę.

Taclem

Powered by WordPress & Theme by Anders Norén