The Strung Out String Band, to kolejny projekt, w którym udział bierze młoda i utalentowana amerykańska autorka i wokalistka – Robin Aigner. Tym razem jednak jest raczej trybikiem w maszynie i gra na banjo. Kapelą zaś wyrykuje skrzypek, Nathaniel Landau.
Swoją muzykę grupa określa, jak mieszankę brzmień z Appalachów i… Karpat. Tak właśnie, moi miki, naszych, europejskich Karpat. Appalachy co prawda dominują, ale elementy karpackie rzeczywiście są. Ot choćby „Calasul”, „Gypsy Hora”
Muzyka amerykańska ma to do siebie, że zwykle jest bardzo otwarta na różne wpływy. Dlatego też nie dziwi mnie obok klimatów cajuńskich brzmienie bałkańskie.
Jeśli już jesteśmy przy tych elementach europejskich ,to warto zaznaczyć, że są one zagrane po prostu po amerykańsku. Wzięto melodię i tempo, po czym zgodnie z tymi prawidłami zagrano ją… jak country & western. Brzmi to doprawdy rewelacyjnie. Choćby dla tych kilku pomysłów warto tej płyty posłuchać. Oprócz nich znajdziecie tu sporo czegoś, co Amerykanie nazywają „Old Time Traditionam Music”, czyli rdzennego, korzennego country.
Autor: Rafał Chojnacki (Page 135 of 285)
Piękna melodia „Cornerhouse Waltz” otwiera czwartą płytę grupy Straight Furrow, zatytułowaną „Moving On”. Pochodząca z hrabstwa Norfolk grupa przyznaje się do tradycji barndance bandów. Nawiązania do tego stylu słyszymy jużw ich interpretacji „Star of the County Down”. Później jest tu o wiele więcej takiej muzyki (choćby „Three Hornpipes”, „Brighton Camp” i reszta utworów tanecznych).
Wolniejsze utwory (jak „Cornerhouse Waltz”, „My Donald”, „Southend-on-Sea”, „No Change”) stawiają jednak zespół w zupełnie innym świetle. To po prostu niezła grupa folkowa.
„General Monk” to z kolei ciekawe nawiązanie do brytyjskiej tradycji balladowej.
Mimo, że jest tu kilka dość już ogranych standardów (choćby „Star of the County Down” czy „Spancil Hill”), to nie jest to album, którego muzycy musieliby się wstydzić. Wręcz przeciwnie, daje się zapamiętać jako niezła produkcja.
St. James`s Gate nie są bynajmniej debiutantami. Album „Station to Station” to ich koncertowe nagrania z radia. Jest tu sporo znanych celtyckich tematów w ciekawej aranżacji na trio. Gitara, skrzypce i kontrabas, to wszystko, czego potrzeba tym amerykańskim muzykom do nagrania płyty ciekawej i pełnej pomysłów.
Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze silny głos Cronina Tierneya. Piosenki takie, jak „Shores of Wicklow” czy „From Clare to Here” wychodzą mu po prostu wyśmienicie. Zwłaszcza ta druga ballada, autorstwa Ralpha McTella, w wykonaniu St. James`s Gate warta jest uwagi.
Swoistą ciekawostką jest to piosenka „Cesky Krumlov”. Nie myślicie się, to piosenka o malowniczym regionie u naszych południowych sąsiadów. Co sprawiło, że Tierney tak ich uhonorował? Nie mam pojęcia, ale piosenka jest zacna i na pewno warto się z nią zapoznać. Warto z resztą posłuchać całej płyty, bo jest ciekawa, przeważnie stonowana, ale potrafi zabrzmieć czasem ostrzej.
Zespół Smoky Finish kojarzony jest przede wszystkim z muzyką celtycką. Tu mamy troszkę bardziej autorskie spojrzenie na temat. Nie brakuje tradycyjnych elementów, ba, jest nawet cytat ze ścieżki dźwiękowej z filmu „Ostatni Mohikanin” – cytaty to specjalność tej kapeli. Jednak większość repertuaru to autorskie piosenki o celtycko-rockowym zabarwieniu.
Pierwszym utworem, którzy wbija się w pamięć jest „An Colman”, świetna folkowa ballada, nieco w stylu Fairport Convention. Świetna jest też ostra, folk-rockowa piosenka „All i Want”. Takich właśnie numerów zwykle oczekuję po kapelach takich, jak Smoky Finish.
Nie zabrakło tu też pełnokrwistego, choć folkowo zaaranżowanego rockandrola („Room 101”).
Austriacka formacja wiedziała co zrobić, by nieco różnić się od setek bliźniaczych zespołów na świecie. Nie kopiują, sporo tworzą, nagrywają w dość konkretnym, rozpoznawalnym stylu. Słowem jest całkiem nieźle.
Savina pochodzi z Grecji i jest wokalistką obdarzoną niezwykle ciepłym głosem. Myślę, że to jeden z najciekawszych wokali basenu Morza Śródziemnego, a utalentowanych śpiewaczek tam nie brakuje.
„Sumiglia” to piąta płyta wykonawczyni nagrana z zespołem Primavera en Salonico, oprócz tego ma na koncie jeszcze cztery solowe albumy, nieco inne w klimacie, ale też śródziemnomorsko-folkowe.
Po pierwszym przesłuchaniu tej płyty zapadła mi w pamięć głównie jej łagodność i bardzo senny, melancholijny nastrój. Po którymś z kolejnych przesłuchań (płyta bowiem często towarzyszy mi w pracy) stwierdziłem, że przecież jest na niej dużo szybszych kawałków. Może nie żywiołowych, ale przecież wybitnie tanecznych. „Muineira” czy „Sedi Yanna” to właśnie takie utwory.
Muzyka pochodzi z bardzo różnych regionów: z Grecji, Hiszpanii, Mołdawii, Bułgarii, Włoch, Ukrainy, Albanii, Armenii a nawet z Palestyny. Nie znaczy to jednak, ze mamy co chwilę przeżywać szok kulturowy. Wszystko brzmi spójnie, tak, jak byśmy mieli do czynienia ze współczesnymi kompozycjami, pisanymi specjalnie dla Saviny i jej zespołu. Czasem takie aranżacje są nawet dość karkołomne, jak w przypadku „Ta Chernova Ta Kalinonka”, która kojarzy się bardziej z repertuarem Edit Piaf, niż z ukraińską piosenką ludową. Nie zmienia to jednak faktu, że aranżacje i wykonania są ciekawe.
„Sumiglia” to jedna z najładniejszych płyt jakich ostatnio słuchałem. Jest folkowa, ale również elegancka. Jak się okazuje te dwa przymiotniki nie wykluczają się.
Debiutancka płyta czeskiej grupy Psalteria, to ponad dwadzieścia piosenek i melodii pochodzących głównie ze średniowiecza. Cztery Czeszki doskonale radzą sobie z takim repertuarem, bez względu na pochodzenie źródeł są w stanie zaaranżować utwory tak, by nadać im charakteru i sznytu kojarzącego się z tą konkretną grupa.
Niestety brakuje tu jeszcze trochę muzycznej konsekwencji. Są co prawda poszukiwania i dają ciekawe rezultaty, jednak to jeszcze nie to, podejrzewam, że dziś Czeszki z tego samego materiału wydobyły by po prostu więcej.
Mimo pewnych zastrzeżeń mam tu kilka utworów, które mogę bez obawy polecić. Do moich faworytów należą: „Kalenda maya”, „Al pasar por Casablanca” i „Stella splendens”.
Stylistyka Psalterii momentami kojarzy mi się ze średniowiecznym programem naszej rodzimej grupy Open Folk, podejrzewam, że oba materiały gdzieś tam pewnie się zazębiają. Póki jednak Polacy nie nagrali swoich dawnych utworów, pozostaje nam cieszyć się z płyty południowych sąsiadek.
Pop-folkowa muzyka kwartetu The Hannas Sisters spodoba się przede wszystkim wielbicielom bardziej folkowego oblicza zespołu The Corrs. Cztery siostry Hanna dysponują pięknymi głosami i niezłymi zdolnościami instrumentalnymi. Irlandzka rodzinka z Armagh dobrze sobie radzi, jednak to trochę mało.
Piosenki z płyty „Oceans Apart” to współczesne kompozycje ozdobione celtyckimi motywami folkowymi. Płyty dobrze i spokojnie się słucha podczas pracy, ale niestety nie jest to album, który mógłby na dłużej zapaść w pamięć. Za dużo tu miałkich, byle jakich melodii i pospolitych chwytów wykonawczych.
Jeśli jedziecie gdzieś samochodem, albo sprzątacie akurat mieszkanie – polecam. W innym przypadku – dajcie sobie spokój.
Akustyczna folk-rockowa grupa z Filadelfii, dowodzona przez urodzonego w Dublinie Johna Byrne`a. Lider formacji zaczynał w filadelfijskich knajpach od grania własnych kompozycji, przetykanych irlandzkimi standardami. Tam poznał Patrick Mansfield, któy wrócił do rodzinnego miasta z Grecji. Połowę jego punk-rockowej grupy wcielono do greckiej armii i szukał nowej kapeli na starych śmieciach. Kiedy do tej dwójki dołączył długowłosy hippis – Scott Wikander, narodziła się grupa Patrick’s Head.
Sami żartobliwie streszczają swoją historię mówiąc: „Oto co się stanie, gdy hippis, punk i Irlandczyk wejdą do baru”.
Skład zespołu:
John Byrne
Patrick Mansfield
Scott Wikander
Kanadyjskie trio The McDades zostało założone przez braci Solon`a i Jeremiaha McDade i ich przyjaciółkę – Shannon Johnson.
Wcześniej każde z nich coś tam już nagrywało, zdarzało im się nawet uczestniczyć w sesjach płyt nominowanych do nagrody Juno (kanadyjski odpowiednik Grammy). Jako The McDades grupa pojawiła się na płycie „Cowboy Celtic”, nagranej przez gitarzystę i wokalistę Davida Wilkie`a.
Ich debiutancki album „For Reel”, to przykład na dobre, irlandzkie granie w akustycznej konwencji z lekko jazzowym zacięciem.
Skład zespołu:
Shannon Johnson – wokal, skrzypce
Solon McDade – gitary basowe
Jeremiah McDade – whistles, low whistle, flet bambusowy, saksofon sopranowy, wokal
Włoska grupa folkowa, zajmująca się przede wszystkim muzyką celtycką. Powstała około 2000 roku w środowisku muzyków związanych wcześniej ze sceną rocka progresywnego. Nazwa zespołu zostałą zaczerpnięta z piosenki z repertuaru grupy Planxty.
Przez kilka lat istnienia grupy zmienił się znacząco skład, ale tradycyjny folk irlandzki pozostał wciąż w centum uwagi Włochów.
Z grupą często występują zaproszeni muzycy, zaprzyjaźnieni z zespołem. Taki stan rzeczy zarejestrowano również na pierwszej płycie, zatytulowanej „Erallora”.
Skład zespołu:
Rosy Brondi – wokal, bodhran
Alessandro Capanni – gitara, chórki
Giovanni Stea – mandola, harfa celtycka, chórki
Carlo Rogo – skrzypce
Vincenzo Appolloni – altówka
