Mini album holenderskiej grupy Inner Strenght, to tylko trzy utwory. Jednak te trzy utwory mówią wiele o możliwościach i pomysłach tego zespołu.
Pierwszy z motywów na tej płycie, to „Expectations II”. Utwór ten zaczyna się od skrzypcowej melodii, do której dochodzi rytmika rodem z reggae, wzbogacona brzmieniem didjeridoo, oraz część wokalna, ciekawie zaaranżowana na kobiece wokale. Piosenka jest dość szybka i energiczna.
Nieco bardziej nastrojowo, a jednocześnie dryfując w kierunku popu, prezentuje się „The Fields”. Jednak folkowe brzmienie gitary i mięsisty bas nie pozostawiają wątpliwości – to nie muzyka z topu list przebojów, a coś znacznie ciekawiej zbudowanego. Trzeba jednak przyznać, że w „The Field” Holendrom blisko do klimatów zespołu The Corrs.
w tytułowym „Driven” mamy dość ostrą rytmikę, w którą wplata się melodia fletu, oraz fankujący refren, w którym znów wyraźnie słychać didjeridoo. Flet z kolei zbliża się momentami do pieknych celtyckich melodii, kiedy dołączają do niego skrzypce, to skojarzenia z celtyckim funky w stylu Capercaillie stają się nieuniknione.
Inner Strenght można uznać za zespół folk-rockowy, jednak byłoby to duże uproszczenie. Jeśli miałbym porównywać do innych kapel, to cała stylistyka Inner Strenght pasuje mi tylko do austriackiego Ballycotton – zespołu, który gra piękną muzykę folkową, ale nie da się dokładnie określić skąd.
Page 192 of 285
Koncert asturyjskiej grupy Felpeyu na festiwalu w Dowspudzie w 2004 roku to genialna porcja muzyki wciąż jeszcze mało u nas znanej, a szalenie ciekawej.
Asturyjscy Celtowie prezentują nam koncertową płytę z muzyką, która jest charakterystyczna dla ich regionu. Są tu więc świetne utwory taneczne i piosenki, a wszystko to ciekawie i dość współcześnie zaaranżowane. Akordeon, skrzypce, czy asturyjskie dudy gaita spotykają się tu z irlandzkim bouzouki i bodhranem. Cała mieszanka jest bardzo energetyczna, można by nawet zaryzykować stwierdzenie, że Felpeyu, to hiszpańska odpowiedź na popularność takich grup, jak Lunasa, czy Solas.
Plytę rozpoczynają asturyjskie „Muneres”, ale na plycie nie brakuje też np. bardzo fajnego, stonowanego marsza („Marcha D`Antón”).
Wokalista Felpeyu, o wdzięcznym imieniu Igor, raz po raz raczy nas fajnymi piosenkami. Właściwie wszystkie są naprawdę dobre, zwłaszcza, że ciekawie je zaaranżowano. Czasem wspomaga go, a nawet wyręcza gitarzysta Carlos Redondo. Wykonywane przez niego piosenki brzmią nieco inaczej. Bliżej im do słonecznego śródziemnomorskiego klimatu, niż do brzmień z Asturii.
Felpeyu zapowiedzieli, że będą jeszcze chcieli do nas przyjechać. Jeśli będziecie mieli okazję ich zobaczyć – nie przegapcie tego.
Folk-metalowcy z Cruachan powracają. Tym razem ich muzyka przypomina raczej mariaż folku z heavy metalem, nie znajdziemy tu już za wiele szaleńczej mrocznej muzyki z pierwszych albumów zespołu. Osobiście uważam że wyszło to kapeli na dobre, zespół brzmi przez to dużo przejrzyściej.
Sporo tu irlandzkich dud, skrzypiec i fletów, do tego dochodzą tematy piosenek nawiązujące nie tylko do celtyckiej mitologii, ale również do historii Irlandii. W otwierającym album utworze „Michael Collins” grupa oddaje hołd człowiekowi, który stworzył podwaliny pierwszych irlandzkich sił zbrojnych – I.R.A.
Tytułowy „Pagan” zaczyna się od gregoriańskich śpiewów. To niezły kontrast, dla reszty utworu, który zaczyna się niemal black metalowo. Jak już wspomniałem „Pagan” ma bardziej przejrzystą produkcję”, więc bliżej im w tym miejscu do epickiego brzmienia grupy Bathory z płyty „Blood on Ice”, niż innych klasyków mrocznej muzy. Z resztą w połowie utworu przechodzimy do melodii napisanej przez Thurlogha O`Carolana i nagle zespół brzmi niemal jak Blackmoore`s Night.
„The Gael” to spokojna ballada, dodatkowo ozdobiona instrumentalnym motywem z filmu „Ostatni Mohikanin”. Cruachan udowadnia, że jak chce, to potrafi zagrać bardzo ładnie.
Na poprzednich płytach Cruachan wspierał się nie tylko irlandzkimi melodiami, ale sięgal też czasem po tradycyjne piosenki. Tym razem trafiło na piosenkę „Some Say The Devil Is Dead” – może to przez wzgląd na tematykę piosenki. Tak czy owak efekt jest dość zabawny. Ponad minutowy „Lament For The Wild Geese” zagrany tylko na irlandzkich dudach, to tez spora ciekawostka.
Jest kilka utworów, które niezbyt wyróżniają się pośród tych kilkunastu piosenek, ale generalnie kompozycje są dość urozmaicone i ciekawie przygotowane. Jedyną rzeczą, która mi tu zbytnio nie pasuje jest piosenka „The Fall Of Gondolin”. Mimo że zaaranżowano ją w stylistyce Cruchana, to jednak efekt w postaci rozbudowanej doom/black metalowej suity niezbyt mnie przekonuje.
Na pewno warto zwrócić na ta płytę uwagę, choć jest to album raczej dla miłośników cięższego brzmienia skrzyżowanego z folkiem. Niewątpliwie oprócz ludowych melodii warto tu zwrócić uwagę na ciekawy wokal Karen Gilligan, śpiewaczki Cruachana.
Andy M. Stewart to jeden z najbardziej znanych śpiewaków ze Szkocji, były członek legendarnej formacji Silly Wizard. Andy nagrał też sporo solowych płyt i na koncie ma kilka napisanych przez siebie folkowych przebojów, jak choćby tytułowy utwór z prezentowanej płyty. Oczywiście wykonuje on też repertuar tradycyjny.
Charakterystyczny wokal Andy`ego rozpoznawalny jest dla każdego, kto zetknął się z nagraniami Silly Wizard. Jednak płyta „Donegal Rain” różni się brzmieniowo od starych płyt. Pojawia się tu czasem lekkie dotknięcie folk-rocka, brzmienie uwspółcześniono, ale piosenki pozostają na tak samo wysokim poziomie.
Sporo tu ciekawych interpretacji, jak choćby „Ramblin` Irishman”, „Gallant Murray”, czy „Mary and the Hielan` Sodger”.
W bardziej tradycyjnych barwach trzymają się takie utwory jak „Queen Amangst the Heather”, czy „Matt Hyland”
Autorskie kompozycje Andy`ego, to również ważne elementy na płycie. Ballada „Reckless Affection” to piosenka czerpiąca z najlepszych tradycyjnych wzorców.
Warto też wspomnieć o muzykach grających na tej płycie. Andy`emu towarzyszą tu m.in. John McCusker i Phil Cunningham, zaś współaranżerem i gitarzystą jest Gerry O`Beirne, utalentowany muzyka z irlandzkiego County Clare. Z takim składem trudno zepsuć płytę, można bez obawy polecić ją więc miłośnikom bardziej piosenkowej wersji celtyckiego folku. Warto też zaznaczyć, ze Andy M. Stewart wydaje się być jak wino – z wiekiem zyskuje na bogactwie i smaku.
Nazwa zespołu – Ex Usu – pochodzi z języka łacińskiego i oznacza – na mocy zwyczaju. Odnosi się ona tak do naszych inspiracji, jak i do formy, której prostota najbardziej nam odpowiada. Staramy się jednak nie szufladkować tego, co robimy w kategoriach muzyki, określanej jako folk, ale zaliczać nasz repertuar do szeroko rozumianej muzyki alternatywnej.
W dorobku Ex Usu można usłyszeć elementy muzyki dawnej. Obok agresywnych motywów rytmicznych, wspieranych gitarą, czy lirą korbową, występują łagodne brzmienia oparte na melodii granej przez flety i urozmaicane wokalizami.
Na swoim koncie mamy kilka lokalnych sukcesów: wygrana w kujawsko – pomorskim przeglądzie piosenki, I nagroda w przeglądzie muzyki akustycznej, wyróżnienia i parę dobrych recenzji. Utwór Ex Usu pt. „Nojs” (pochodzący z pierwszej płyty pt. „Zwyczajnie”) został wydany na dostępnej w kraju i za granicą kompilacji płytowej „The Best Of Polish Smooth Etno Jazz Folk”.
W 2012 wydaliśmy, korzystając z własnych skromnych środków, oraz drobnego wsparcia przyjaciół, płytę demo pt. „Dobra Myśl”. Zawiera ona 9 autorskich utworów (ok. 45 minut muzyki). Powstała jeszcze w starym składzie:
Marta Wiśniewska – śpiew, flety, Daniel Biesiada – gitara, flety, lira korbowa, instrumenty perkusyjne, Krzysztof Gałązka –instrumenty perkusyjne, Marcin Pietrzak – perkusja, Piotr Komosiński – bas, instrumenty perkusyjne.
Obecny skład zespołu wchodzą: Martyną Renk (śpiew), Daniel Biesiada (lira korbowa, gitara, flet, yamaha multi 12), Marcin Pietrzak (perkusja), Krzysztof Gałązka (bas, instrumenty perkusyjne). Zespół współpracuje z Piotrem Komosińskim (instrumenty perkusyjne, gitara). Fragmenty naszych koncertów są do obejrzenia w Internecie (You Tube).
Obecnie zespół łagodnie skręcił stylistycznie. Coraz mniej słychać w naszej muzyce pogańskich i historycznych brzmień, które wypierane są (choć nie całkiem) przez transowe i trip hopowe klimaty. W trakcie przygotowań jest już materiał, który powstał w obecnym składzie. W lutym 2013 roku nagraliśmy pierwszy singiel pt. „Lot”.
Kontakt: exusu.folk@gmail.com
Tel. 501 673 511 (Daniel Biesiada); Tel. 607 509 984 (Piotr Komosiński)
Materiał własny zespołu
Grupa powstała w 2002 roku W Sandomierzu. Jej Inicjatorem był Jacek Kuzmicki (pasjonat muzyki celtyckiej i irish bouzouki), który zamieścił ogłoszenie w internecie. Na ten anons odpowiedziało kilka osób, wykrystalizował się pierwszy skład i rozpoczęła przygoda z irlandzką muzyką folkową.
Pierwszy poważniejszy występ zespołu miał miejsce na 7 IT Cup w Mikołajkach. Sukcesywnie powstawał nowy materiał, który został ograny na koncertach w 2003 roku, m.in. na Festiwalu Muzyki Celtyckiej „Zamek 2003” w Będzinie. Z występów tegorocznych warto wymienić obchody Dnia św. Patryka w Sandomierzu i występ w telewizyjnym programie „Kawa Czy Herbata”.
Aktualny skład:
Jacek Kuzmicki – cittern, irish bouzouki, gitara akustyczna, gitara klasyczna, harmonijka
Przemek Dusza – tin whistle, low whistle, bodhran, śpiew, łyżki
Marcin Wortmann – skrzypce, vocal, instrumenty perkusyjne, gitara basowa
Kornel Złotkowski – gitara, instrumenty perkusyjne, bas
Łukasz Borowiecki – kontrabas, gitara basowa, akordeon
Anam na Éireann w Internecie: www.irishfolk.pl
Ado Matheson to szkocki autor i wykonawca piosenek folkowych. Wychował się na Wyspie Ludwika (Isle of Lewis), jednej ze szkockich Wysp Zachodnich. Jego ojciec był znanym w Szkocji pieśniarzem i autorem piosenek pisanych w języku gaelickim, zaś jego dziadek otrzymał w latach 50-tych tytuł Celtyckiego Barda w uznaniu zasług dla kultury szkockiej. Nic więc dziwnego, że Ado poszedł w ślady swych przodków.
Dorastając i żyjąc na pięknej, lecz surowej Wyspie Ludwika, Ado miał stały kontakt z morzem i twardymi ludźmi, którzy próbują z tego morza wycisnąć kilka funtów. To o nich jest spora część piosenek Mathesona. Inne poświęca swoim bliskim i przyjaciołom. Nad całą twórczością artystu unosi się duch muzyki celtyckiej, która niewątpliwie musiał wypełniać od dzieciństwa dom Mathesonów.
Swoje piosenki Ado Matheson zebrał i wydał na płycie „Out on the Island”.
Ado Matheson w Internecie: www.adomatheson.com
Sami siebie okreslają, jako The Northern California Old Time String Band, co w jakiś sposób definiuje ich muzykę. Jest to granie z pogranicza najbardziej tradycyjnego country i amerykańskiego folku, bez współczesnych naleciałości. W ich muzyce slychać wyraźnie europejskie korzenie, wzorują się na nagraniach folkowych grup z lat 20-tych i 30-tych XX wieku.
Zespół powstał w 1988 roku, założyli go: Chris Carney, Steve Wharton i Michael Harmon, później dołączyła do nich Sue Walters.
Jak dotąd mają na koncie jeden album, zatytułowany „Early Recordings”.
Skład zespołu:
Chris Carney – skrzypce, mandolina i wokal
Steve Wharton – banjo, autoharp, harmonica i wokal
Michael Harmon – gitara wokal
Sue Walters – kontrabas
Acme String Ensemble w Internecie: www.acmestringensemble.com
Zdjęcie pochodzi ze strony zespołu
Ta płyta to swoisty sprawdzian dla szczecińskiej Dikandy. To pierwszy album w tak „małym” składzie. Celowo piszę „małym”, bo skład jest generalnie normalny, tyle że zespół opuściła jedna z solistek (Violina Janiszewska), nie ma też na tej płycie gości, którzy pojawiali się na poprzednich dwóch płytach.
Jaka jest nowa muzyka Dikandy? Porywająca – to się nie zmieniło. Z drugiej strony nie wszystko jest tu przecież nowe. Po pierwsze to ten sam zespół. Po drugie takie szlagiery jak „Ederlezi” zespół gra przecież od dawna.
Od pierwszych dźwięków tytułowej piosenki „Usztijo” zespół potwierdza swoją wyjątkowość. Trudno było by znaleźć drugi zespół, który tak grałby muzykę wywodzącą się z Bałkanów z domieszką tradycji klezmerskiej – jako że muzyka kojarząca się z takimi właśnie klimatami dominuje na „Usztijo”.
Jest zawarta cała masa uczuć, nie brakuje ekspresji, a niebanalne aranżacje sprawiają, że muzyka ta wydaje się być niesamowicie świeża.
Dodam tylko, że np. „A ma…” to świetny prezent dla miłośników talentu Lisy Gerrard. Myślę, ze nie ja jeden dostrzegę tu pewne analogie.
Jedyna rzecz, która mi się nie podoba na tej płycie jest pozamuzyczna. Wydawca tak ciekawej płyty mógłby się postarać o jakąś sensowną wkładkę. Bez stosownego bookletu trudno głębiej zanurzyć się w pochodzenie tych pieśni i inspiracje przyświecające autorom.
Składanka którą tu omawiam zawiera nagrania zespołów, które zdobyły o nagrodę Ruth 2002 – niemiecki odpowiednik BBC Folk Awards.
Zaczyna się od folk-rockowej jazdy na typowo niemiecką nutę. Zespół Hundsbaum Miserablige odkrywa przed nami zupełnie inne oblicze niemieckiego folku. Muszę przyznać, że nie byłem nigdy sympatykiem tamtejszych brzmień, ale w takiej wersji znacznie łatwiej je przełknąć.
Później mamy duet Kempin & Reznik, który na płycie przedstawia najwięcej, bo aż trzy utwory. Ich repertuar, to przede wszystkim nawiązania do muzyki wschodnioeuropejskiej i tradycji żydowskich.
Zespół Estampie to z kolei formacja zafascynowana światem muzyki dawnej. W ich muzyce, w bardziej współczesnej (ale nie rockowej) oprawie odżywają echa dawnych bardów i minstreli.
Di Grine Kuzine, to chyba najbardziej znana w Polsce kapela ze wszystkich tu przedstawionych. Grają oni muzykę bałkańską na bardzo przyzwoitym poziomie. Wielbiciele Bregovica powinni czuć się usatysfakcjonowani.
Duet Tornmeister, to propozycja z gatunku world music, łącząca elektroniczne brzmienia komputerów, z orientalną melodią i instrumentami rodem z Indii. Produkcja ta nie wyróżnia się raczej spośród innych, podobnych przedsięwzięć.
Następna propozycja, to kobiecy zespół La Ritma, którego główną inspiracją są melodie i pieśni z Zachodniej Afryki, Brazylii, Kuby i Indii. Trzeba przyznać, że zespół ten potrafi przyciągnąć uwagę i robi bardzo dobre wrażenie.
W podobnych rytmach, ale nie co innym klimacie jest kompozycja którą sygnuje swoim nazwiskiem Houssaine Kili. Muzyk ten pochodzi z Maroka i jego zespół gra tamtejsza muzykę w folk-rockowych aranżacjach.
Kolejna grupa to FJP, czyli skrót od Folk Jazz Project. Właściwie nazwa ta mówi wiele o ich muzyce, aczkolwiek warto zaznaczyć, że etniczne są tu głównie pewne frazy, natomiast sama konstrukcja muzyki jest zdecydowanie jazzowa.
Rakatak to z kolei grupa, która łączy brazylijskie i afrykańskie rytmy z funky i hip hopem. Zaprezentowany utwór to właściwie przede wszystkim etniczne bębny, brzmi to trochę jak by zespół Stomp zagrał z gościnnym udziałem gitarzysty. Niestety przez zmasowany rytm na wielu bębnach umyka ewentualna subtelność brzmienia.
Ostatnim wykonawcą, któremu przyznano statuetkę Ruth 2002 jest projekt G.Rag y los Hermanos Patchekos, w którym łączą się tradycje niemieckie, karaibskie z dodatkiem różnych innych pomysłów, które przyjdą do głowy muzykom.
Po przesłuchaniu całej płyty stwierdzam, że warto śledzić losy przyznawanej przez naszych sąsiadów nagrody, bo można dzięki niej poznać zupełnie nowe, warte odrobiny uwagi grupy zza naszej zachodniej granicy.
