Pisać w jednej recenzji o siedmiu składających się na ten box płytach, to bardzo karkołomna sprawa. Jest tu bowiem kilkaset niepublikowanych nagrań Jacka Kaczmarskiego. Nie wszystkie z nich są kompletnie nieznane, ale takie przeważają. Myślę jednak, że właśnie tak, zbiorczo powinno się o tym zbiorze pisać, mają bowiem ze sobą wiele wspólnego – to Kaczmarski w oddaleniu od przebojowych pieśni. Wielu z tych utworów nie wykonał nigdy na żadnym koncercie, są to więc często jedyne znane światu wersje.
Trzy pierwsze płyty, a więc jednorodna większość, to nagrania z lat 1984-1990, kiedy to Jacek na emigracji pracował w Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa. Często piosenki te mają charakter bardzo impresjonistyczny, są reakcją na konkretne, czasem nawet błahe wydarzenia. Bardzo ciekawa jest jednak piątka starszych (lata 70-te) piosenek, z których wyróżnia się mocno inspirowana stylem Włodzimierza Wysockiego „Ballada o spotkaniu”. Najpiękniejsze pieśni z pierwszych trzech płyt, to właśnie efekt swoistej rusofilii Jacka – „Pielgrzymka”, „Śmierć Jesienina”.
Są tu oczywiście również piosenki, które odnajduje się z sentymentem, jako dawno temu słyszane. Nagrane przez mojego ojca z Wolnej Europy epitafium „Kazimierz Wierzyński” to właśnie tak piosenka, którą znam od dziecka, choć tasma z nią już dawno dokonała swego żywota. Unikatem jest również wykonana przez Jacka, a znana zwykle z repertuaru Przemysława Gintrowskiego piosenka „Autoportret Witkacego”, z nieco różniącym się miejscami tekstem. Podobnie ma się sprawa z piosenką „Dylemat”.
Ciekaw jestem jak wygląda tak naprawdę sprawa z piosenką „Ciężki deszcz”. Tekst jest wolnym tłumaczeniem piosenki „A Hard Rain`s A-Gonna Fall” Boba Dylana, styl wykonania z resztą też do niego nawiązuje. Tymczasem jako autor muzyki zapisany jest Jacek.
Jest na tych płytach oczywiście również cała seria nieznanych dotąd poetyckich interpretacji malarstwa światowego, lektur szkolnych, baśni dzieciństwa. To doskonałe uzupełnienie oficjalnych programów. Doskonałym zamknięciem pierwszej trójki jest przeróbka Wysockiego pt. „Statki”. Co ciekawe ten sam utwór zrobił u nas wiele lat temu zespół Mietek Folk („Okręty”), różnica między tymi wersjami jest po prostu kolosalna – Kaczmarski jest oczywiście bliżej Wysockiego.
Czwarta płyta nosi tytuł „Polskie Radio Wrocław”, pod tak trywialną nazwą kryje się sesja stosunkowo nowa, bo zrealizowana w 2001 roku. Są tu dwadzieścia dwa (spośród niemal dziewięćdziesięciu nagranych) utwory, głównie starsze, które nie doczekały się wcześniej profesjonalnych nagrań. Jako że część repertuaru pokrywała się z archiwalnymi nagraniami RWE, postanowiono wybrac te rzeczywiście rzadkie i opublikowac w takiej formie. Sporo tu typowo „kaczmarskich” ballad, jest też słynna „Korespondencja klasowa”, znana z nieoficjalnych nagrań koncertowych. Pojawia się też rzecz rzadka w repertuarze Kaczmarskiego, rosyjska piosenka melodia tradycyjna, przetłumaczona jako „Czarne suchary”. Pojawia się znów Wysocki (Siedzimy tu przez nieporozumienie”) i dwa przekłady Brassensa („Grajek” i „Ballada dla obywatela miasteczka P.”). Spośród piosenek autorskich warto na pewno zatrzymać się na dłużej przy „Powódź” i „Liście do redakcji „Prawdy” z 13 grudnia 1981″.
Kolejny krążek, to „Rarytasy i niespodzianki”, najgorszy pod względem technicznym, ale – zgonie z tytułem wypełniony ciekawostkami. Jednak dzięki dość odważnej decyzji wydawcy możemy w końcu usłyszeć wspólne nagranie Jacka z Piotrem Gierakiem, z którym zaczynała się kariera Kaczmarskiego w czasach studenckich. Jest tu też kilka piosenek, które można uznać, za „out-takes” (polski termin „odrzuty” jakoś mi tu nie pasuje), np. „Rozróżnienie” i „Mroźny trans metafizyczny”, które miały znaleźć się na płycie „Pochwała łotrostwa”.
Spośród rzadkich wykonań warto zwrócić uwagę na piosenki: „Ostatnia mapa Polski”, „Piosenka o radości życia” (znów Wysocki) oraz kończący album utwór „Requiem rozbiorowe”, który jest ostatnią piosenką zarejestrowaną przez trio Kaczmarski – Gintrowski – Łapiński.
Płyta numer sześć, czyli „Dodatki”, to alternatywne wersje znanych piosenek (chciałoby się rzec przebojów, choć utwory te nie trafiały na żadne listy), zarejestrowane w większości podczas koncertów ze Zbigniewem Łapińskim we wczesnych latach 90-tych. Wśród nich na szczególną uwagę zasługuje piękna aranżacja „Barykady”, oraz „Rozbite oddziały”. Są też piosenki wykonywane z Przemysłaem Gintrowskim, oraz przez Przemka solo (wersje utworów Jacka z płyt Gintrowskiego).
Cały zestaw zamyka płyta, która wymyka się jakiejkolwiek recenzji, jest bowiem zbiorem dwudziestu wierszy wybranych z tomu pt. „Tunel”, recytowanych przez Andrzeja Seweryna.
Wydanie to jest dość monumentalną dawką piosenek Jacka Kaczmarskiego. Podejrzewam, że sama zawartość może zainteresować nie tylko sympatyków piosenek czołowego polskiego barda. Nowe pokolenia dojrzewają do takich piosenek i taka pigułka może sprawić, że i oni znajdą tu coś dla siebie. Bo dla fanów poezji i muzyki Jacka to oczywiście pozycja obowiązkowa.
Page 110 of 285
Krzysztof Myszkowski napisał o koncertach swojej nowej formacji, że to tak, jakby na nowo zaczynała się przygoda ze Starym Dobrym Małżeństwem. Może nie powiedział tak dosłownie, ale porównał atmosferę, jaka towarzyszy koncertom The Gruz Brothers Band do klubowych klimatów z początków SDM. „Biała gorączka”, to zapis takiego koncertu ze Studia Radia Gdańsk. Myszkowski twierdzi, że bez poprawek i chyba ma rację, bo pomyłek słychac sporo.
Mimo, że Bracia Gruz pokrywają się częściowo z SDM pod względem personalnym, to nawet charakterystyczny głos Myszkowskiego nie jest w stanie nas oszukać. To nie jest kolejna płyta SDM. I dobrze, w końcu czasem trzeba zrobić coś innego.
Gruz Brothers, to bardziej surowe granie, muzycznie kojarzące się raczej z akustycznym wcieleniem Słodkiego Całusa od Buby, niż z macierzystą formacją muzyków. Wrażenie takie potęgują bluesowe wycieczki w niektórych utworach. Tekstowo czasem jest podobnie do starych utworów SDM, choć są też inne klimaty, zwłaszcza dotyczy to piosenek do tekstów Jan Rybowicza.
Dwupłytowy koncert to ciekawy krok do świata Braci Gruz, zwłaszcza jeśli ktoś tak jak ja pominął wcześniej ich studyjną płytę „Dymi mi z czachy” (sygnowaną jako Krzysztof Myszkowski i Gruz Brothers Band).
Zestaw irlandzkich evergreenów, zaprezentowany przez mało znaną grupę Finnegan`s Wake. Nie zabrakło tu inspiracji dokonaniami The Pogues („Irish Rover”), The Waterboys („Raggle Taggle Gypsy O”) czy The Dubliners (co najmniej pół płyty).
Czasem robią coś po swojemu i wychodzi to grupie na dobre. Niezła jest aranżacja „Lifeboat Mona”, bardzo ciekawie wypadają „Cold Liver Oil” i „The Hot Asphalt”. Jendak najciekawsze rzeczy grupa zostawiła na koniec. ” The Devil Went Down To Dublin” to oczywiście przeróbka utworu, który oryginalnie śpiewany jest o Georgii, a skrzypek nie miał na imię Paddy, tylko Johnny. Faktem jest, że takie lokalizacje były niegdyś w muzyce ludowej na porządku dziennym. Największą jednak niespodzianką jest cover piosenki „One” zespołu U2.
Finnegan`s Wake mają lekie lecz folk-rockowe brzmeinie, ale o charakterze ich kompozycji decyduje raczej skrzypek, który najwyraźniej rozmiłowany jest w muzyce country.
Nie znam innych dokonań grupy (projektu?) Eko, ale płyta „Celtica” brzmi nieźle. Może za dużo tu klawiszy, ale to płyta pop-folkowa, są więc one w pewnym sensie uzasadnione. Prawdopodobnie właśnie dzięki temu album ten brzmi tak różnorodnie, choć większość z tych dźwięków możnaby jednak zagrać na prawdziwych instrumentach.
Czasem można odnieść wrażenie, że to rzeczywiście studyjny projekt jednego muzyka. Ale nawet jeśli tak jest w niczym nie zmienia to faktu, że takie utwory, jak „Celtica”, „Rosie O`Connor” czy „Dublin To Delhi” doskonale się bronią.
Zespół Nautilius powstał na początku 2005 roku w Warszawie i od tego czasu próbuje swych sił na polskiej scenie szantowej. Zaczynając od repertuaru znanego próbuje przejść obecnie do piosenek autorskich, stylizowanych na muzykę folkową o charakterze morskim.
Skład zespołu:
Andrzej Orłowski – akordeon
Piotr Kaziowski – gitara basowa
Piotr Celmer Domański – gitara, śpiew
Miłosz Komorowski – gitara, śpiew
Krzysztof Kłos – konga śpiew
Marcin Wortmann (gościnnie) – skrzypce
Grupa Diskreetse Mango Trio powstała w 2003 roku i składa się z ośmiu muzyków, którzy swoje granie określają jako power-folk. Oznacza to, ze korzystając z rodzimych, estońskich korzeni łączą tradycję z rockiem.
Jak dotąd grupa ma na koncie dwa single dla radia – “Hobusemäng” i “Must naine”, a w litopadzie 2006 roku ukazać ma się ich debiutancki album.
Jako grupa folkowa mają ambicję stać się łącznikiem pomiędzy współczesnym społeczeństwem a zapominaną powoli ludową kulturą Estonii. Przez pewspektywę muzyki chcą zachować to, co w kulturze najważniejsze.
Dzięki temu, ze muzyka Diskreetse Mango Trio łączy w sobie wiele nurtów, jest popularna nie tylko wśród słuchaczy folku, ale również rocka czy jazzu, co łatwo rozpoznać po ofertach płynących od organizatorów koncertów i festiwali.
Diskreetse Mango Trio w Internecie: www.diskreetsemangotrio.ee
Skład zespołu:
Leele Lattikas – wokal
Lemmo Lattikas – wokal, harmonijka ustna
Margit Ott – wokal
Mauri Sööt – wokal
Kristjan Pilt – gitara
Oliver Laanet – gitara
Rando Lester – gitara basowa
Janek Koldekivi – perkusja, djembe
Zespół 40% Folk istnieje od ponad 10 lat. Nieformalnie muzycy występowali w wielu różnych formacjach szantowych i folkowych pod innymi nazwami, z których najdłużej przetrwała „40%”. W tamtym czasie zespół grał jako trio występując w pubach i klubach żeglarskich głównie Zielonej Góry i Poznania.
Obecny skład tworzą:
Kapitan Żeglugi Wielkiej – grający na gitarze, mandolinie i bouzuki, Zawodowy skoczek spadochronowy – grający na fletach i flażoletach
Tłumacz przysięgły – akordeon,
Nauczyciel sztuki – gitara basowa
Student uniwersytetu – instrumenty perkusyjne.
Ich muzyka to współczesne interpretacje zarówno tradycyjnych melodii irlandzkich, bretońskich, bałkańskich, andaluzyjskich, jak również repertuar melodii współczesnych zakorzenionych w folku celtyckim. Poza tym zespół ma w repertuarze tradycyjne pieśni żeglarskie – szanty.
Od kilku lat zespołem tańca irlandzkiego „Slievemore” prezentując niesamowite widowisko muzyczno-taneczne podczas którego oprócz wrażeń muzycznych słuchacze mają możliwość nauki tradycyjnych tańców irlandzkich.
Kontakt z zespołem: andrzejznamirowski@wp.pl
Czas na Grass, to młoda polska kapela, której muzyczne pola eksploatacji wyznacza amerykański bluegrass. Dodatkiem do tej odmiany folku jest często rock, jazz, blues a nawet pop.
Repertuar zespołu opiera się w większości na nowych aranżacjach standardów i znanych utworów z repertuaru gwiazd country i bluegrass.
Skład Zespołu:
Artur Gusta: bluegrass dobro, bluegrass banjo.
Norbert Fleischer: gitara akustyczna, mandolina.
Katarzyna Pawłowicz: skrzypce, śpiew.
Janusz Lewandowski: kontrabas, fretless.
Joanna Budzińska: śpiew.
Sławomir Zalewski: perkusja.
Marcin Kowalski: akustyk.
Liderem zespołu Big Sky jest Noel Quinlan, który urodził się w australijskim Sydney. W latach 60-tych pracował z zespołem The Saints, pisał też dla innych wykonawcó, m.in. Bee Gees.
Po wyjeździe z rodzimej Australii grał z zespołami In People i Quinlan Collection w Hong Kongu, Japonii i krajach Południowo-Wschodniej Azji. Tam też powstało jego studio nagraniowe i firma producencka. W latach 80-tych i 90-tych zasłynął jako kompozytor muzyki filmowej (m.in. „Man From Hong Kong”, „Middle Kingdom”), w której wykorzystywał motywy chińskie i współczesne techniki wykonawcze, łączac brzmienia nowoczesne z tradycyjnymi instrumentami.
W 1992 roku Noel przygotowywał w Pekinie wielkie show sceniczne pt. „Tales from the Middle Kingdom”, dobrze przyjęte przez krytykę. W dwa lata później założył własny zespół, który nazwał Big Sky, czyli tak jak jego wytwórnia Big Sky Records. Pod tym szyldem nagrywał z różnymi muzykami współczesne kompozycje inspirowane muzyką dalekiego wschodu. Utwory Big Sky pojawiły się też w serialach i programach telewizyjnych, takich jak „For Love or Money” i „Yan Can Cook” w ponad 50 krajach, a w 2001 roku grupa pojawiała się na składance „Voyage”, obok takich wykonwców, jak Enya, Enigma, Deep Forest, Kitaro i Mike Oldfield.
Obecnie Noel mieszka w Sydney i pracuje nad kolejnymi materiałami.
Big Sky w internecie www.bigskymusic.com.au
Tendachënt to folk-rockowa grupa z północnych Włoch, a „La valle dei Saraceni” to ich trzeci album. Z każdą kolejną płytą zespół dryfuje nieco w stronę progresji, choć trzeba przyznać, że tym razem szala pomiędzy rockiem progresywnym, z jego klimatem i przestrzenią, a tradycyjnym włoskim graniem, znajduje się niemal idealnie po środku.
Na płycie nie brakuje folkowych piosenek i starych tańców, zaaranżowanych w stylistyce ogącej sięczasem kojarzyć z tym co w muzyce folk-rockowej robiła grupa Steeleye Span – przykładem może być choćby „Fra` Pataluc”. Tendachënt są jednak znacznie mniej elektryczni. Jeśli już dają czadu, to wynika on raczej z dud lub liry, niż z elektrycznych gitar. Kiedy już gitary odzywają się głośniej, jak w „Stranot d`amur”, aranżacje mogą kojarzyć się z zadziornym graniem w stylu Hoven Droven.
„La valle dei Saraceni” to płyta bardzo przebojowa. Nie brakuje na niej utworów, które na dłużej zostają w głowie, warto więc polecić takie granie nie tylko miłośnikom folk-rocka.
