Taką muzykę nazywa się country-folkiem. Są tu wpływy starej tradycyjnej szkoły country, nieco bardziej autorskiego folku i europejskich tradycji z Wysp Brytyjskich. Baczny słuchacz znajdzie tu jednak też czasem coś z cygańskich brzmień skrzypiec. Nic w tym dziwnego, już od pierwszego utworu słychać przecież, że wokaliści śpiewa po węgiersku.
Są tu silne wpływy bluegrassu („Centrifuga”, „Hé fiú, adj neki bátran!”), ale też piosenki nieco w stylu Johnny`ego Casha („Drága otthon”).
Łatwo wpada w ucho piękna folkowa ballada „Erdei virág”. Nie obraziłbym się, gdyby to w takim kierunku wyewoluowała twórczość zespołu. Choć oczywiście nie może być samych ballad na takiej płycie. Stąd też czasem przydarzają się Węgrom takie utwory, jak opętańczy, instrumentalny „Párbaj”.
Niestety nie jest to płyta zbyt równa. Nie brakuje to śmiesznawych, ale w gruncie rzeczy słabych kompozycji, jak choćby „Száz meglepetést hoz a nyár”, czy „Nagy-budapesti aszfalt-country”.
Płyta nalezy do dobrej średniej jako album z bardziej folkowym country. Do tego dostają jeszcze kilka plusów, za ciekawostkę, jaką jest country po węgiersku.

Taclem