Dwanaście autorskich piosenek Suzzany Owiyo w folkowych aranżacjach, to jedna z najciekawszych afrykańskich płyt jakie słyszałem. Jest tu co prawda odrobina romansu z popem, czy nawet lekkie tchnienie muzyki spod znaku new age, jednak podstawa to gitara i głos artystki.
Suzzana śpiewa w dialekcie Lua, pochodzącym z Kenii. Trzeba przyznać, że zwłaszcza w piosenkach z chóralnymi śpiewami, jak „Ngoma” taki język brzmi rewelacyjnie. Czasem zdarza się, że fragmenty, lub całe piosenki są w języku angielskim (choćby „Masela”), nie psuje to jednak w żaden sposób nastroju płyty.
Nieco gorzej jest z elementami popu, jednak nawet te nie psują świetnego klimatu płyty. Zbliżamy się wówczas do klimatów Tracy Chapman, a czasem nawet w okolice kubańskiego ethno-popu, lub nawet klimatów jamajskich („Lek Ne Wounda”). Przyznam jednak że mi podobają się raczej bardziej etniczne fragmenty albumu.
Mimo, że cała płyta nadaje się do wielokrotnego słuchania, to najlepsze wrażenie robi przebojowy wstęp w postaci piosnki „Kisumu 100”. To prawdziwa perełka. Ten sam utwór kończy płytę jako remix. Nie jest to już jednak to samo. Zdecydowanie pierwsza wersja pasuje mi bardziej.

Taclem