Mocny etniczy beat i irlandzki flet, tak zaczyna się ” El alquimista loco” melodia otwierająca płytę „Vamos!” Celtas Cortos. Zaraz potem wchodzą gitary i perkusja. Robi się ostro, a na dodatek melodia trąci nieco Jethro Tull.
Już od drugiego utworu jesteśmy bliżej klimatów charakterystycznych dla Celtas Cortos. Hiszpańska piosenka w folk-rockowym klimacie przypomina o korzeniach zespołu. Jednak i tu nie brakuje skrzypcowo-fletowego duetu w irlandzkiej melodii. W wesołym „Haz tourismo” mamy już mniej irlandczyzny, są za to delikatne wpływy country.
„Madera de colleja” to już hiszpański folk rock, na dodatek z elementami ska. Z kolei „Que voy a hacer yo” kojarzy się nieodparcie z klimatem piosenek The Waterboys. Jeśli dodamy do tego irlandzko brzmiącą wstawkę, to podobieństwo bardzo zasłużone. „Ya esta bien!” to piosenka, której najbliżej w regiony zaludniane przez chłopaków z The Pogues.
Klawiszowy motyw i rockowa gitara to z kolei początek „Hacha de guerra” – jednego z najostrzejszych utworów na płycie. Kiedy gitarę wspierają dudy i skrzypce robi się naprawdę ciekawie. Dla odpoczynku grupa proponuje nam folkową balladę „La senda del tiempo”, pełną ciepła i ocierającą się niemal o klimaty rodem z muzyki pop. Jednak już w „Cuentame un cuento” wracamy do zabawy – tym razem w rytmach celtyckiego calipso. Nie wierzycie? Posłuchajcie!
„La mujer barbuda” to ostry celtycko-rockowy numer, o niemal punkowej motoryce. Po nim dostajemy „dylanowską” w klimacie balladę „Aguantando el tiron” zagraną w lekkim, rockowym stylu, mogącym kojarzyć się z rockowymi balladami Guns`n`Roses. O ile oczywiście Gunsi zagraliby z dudami.
Kończący płytę, nieco patetyczny „Iluvia en soledad” zawiera wstawkę z irlandzkiego „Danny Boy”, jednej z najlepiej kojarzonych irlandzkich piosenek.
Jeśli chodzi o ostry folk-rock, to Celtas Cortos to w tej chwili jedna z niewielu grup w Europie, które mogą ścigać się z niemieckim Fiddler`s Green o prymat pierwszeństwa w kategorii „najlepsza muzyka do zabawy”.

Taclem