Grupa Shebeen bywa określana jako „Dublinersi z Hampshire”, to wiele mówi o źródłach ich muzyki. na tej płycie spotkali się Anglik, Irlandczyk i Szkot – to również w jakiś sposób determinuje repertuar. Mamy tu sporo irlandzkich klimatów z odrobiną elementów brytyjskich i szkockich. Na szczęście nie przeważają tu te najbardziej znane pubowe tematy, a nawet pojawiają się współczesne kompozycje, takich autorów jak Davy Spillane, czy Kieran Halpin.
Tytuł płyty sugeruje, że jest ona zapisem utworów, które można usłyszeć na koncertach zespołu.
Zaczynają od żywiołowej „Nancy Spain” – to również świetna piosenka na początek koncertu. Zaraz po niej mamy spokojną, miłosną balladę. Przypomina ona klasyczne brzmienia kapel takich jak The Clancy Bros. Tradycyjne irlandzkie brzmienie towarzyszy zespołowi nawet w podróży do Ameryki w piosence „Carolina Star”.
„Equinox” to piękna instrumentalna opowieść autorstwa Davy`ego Spillane`a, chyba najbardziej znanego współczesnego dudziarza z Irlandii. W wersji grupy Shebeen nabrała dodatkowo bardzo tradycyjnego brzmienia.
„The Crack was Ninety” to jedna z mniej znanych piosenek, jestem pewien, że spodoba się miłośnikom żywych folkowych melodii. Jest to jedna z najlepszych (obok świetnej „Too Long Away”) piosenek na tej płycie. Również „O Sullivans John” to bardzo zacny i mało znany utwór.
Z kolei wśród popularnych standardów znalazły tu się takie piosenki, jak „Raglan Road”, „Jolly Beggarman”, czy wiązanka „The Leaving of Liverpool/The Irish Rover”. W utworach tych grupa Shebeen najbardziej zbliża się do swoich pierwowzorów, jednak są to również piosenki najbardziej odtwórcze. Nie dziwie się jednak, że te utwory wykonują – zapewne domaga się tego publiczność.
Zespół ma bardzo duży potencjał, choć moim zdaniem powinien promować zwłaszcza mniej znane utwory ze swojego repertuaru.

Taclem