Pierwotne wydanie tej płyty, to jedenaście utworów z 1992 roku, które oprócz samej klasycznej już folkowej wokalistki napisali m. in. Janis Ian, Mary Chapin Carpenter, Ron Davies, John Stewart i John Hiatt. To zestaw świetnych utworów, nic więc dziwnego, że świetnie poradziła ona sobie na amerykańskich listach sprzedaży.
Podbarwiony bluesem i country amerykański folk, to to, z czego Beaz była najbardziej znana. Choć na półkach w sklepach płytowych zawsze znajdziemy sporo jej płyt, to zwykle będą to składanki lub niewiele warte koncertówki, powstające często dość przypadkowo. Dlatego wydany w 1992 roku album „Play Me Backwards” był sporą sensacją, ponieważ przynosił słuchaczom premierowy materiał studyjny, na dodatek świetnie zagrany i zaśpiewany.
Dziś, choć minęło już ponad 20 lat od premiery, wciąż świetnie słucha się tych piosenek.
Wydanie edycji kolekcjonerskiej z 2011 roku, to już pozycja obowiązkowa dla fanów Baez. Dlaczego? Przede wszystkim przez wzgląd na drugą płytę, która zawiera nagrania demo piosenek, które przy wyborze materiału na płytę zostały odrzucone. Czy są to gorsze utwory? Oczywiście że nie, tyle tylko ze nie pasują do dość wyrazistego brzmienia podstawowej jedenastki.
Co ciekawe w przypadku dziesięciu utworów z drugiego krążka, słowo „demo” wydaje się nieco nie na miejscu. To studyjne nagrania, ciekawie, choć może nieco skromniej zaaranżowane, ale brzmiące bardzo dobrze. Można je więc uznać za pełnowymiarowy dodatek do studyjnego dorobku tej niebanalnej artystki.
Wśród gwiazd folku Joan Baez jest jedną z tych, które wciąż potrafią inspirować nowe pokolenia wokalistów. Szkoda tylko że tak rzadko mamy okazję posłuchać jej nowego materiału

Rafał Chojnacki