Warszawska grupa Menele wywodzi się spośród muzyków tworzących popularne stołeczne grupy wykonujące piosenkę żeglarską. Jednak zamiłowanie do miasta w którym mieszkają i wyjątkowego klimatu przedwojennej Warszawy sprawiło, że sięgnęli po kilka starych, znanych wśród miłośników miejskiego folku utworów. Tak zaczął się projekt, który początkowo miał zakończyć się na pojedynczym występie podczas Święta Taniego Wina w „Gnieździe Piratów”. Sukces tego projektu sprawił, że muzycy wrócili do tego pomysłu, grając od czasu do czasu kolejne koncerty. Formacja, która w ten sposób powstała, została ochrzczona nazwą Menele, odnoszącą się w pewien sposób do spuścizny warszawskich ulic i podwórek, a przynajmniej do tego co dziś z niej zostało.
Choć początkowo skład zespołu był raczej wynikiem towarzyskiego porozumienia pomiędzy warszawskimi muzykami, których połączyła wspólna atencja dla warszawskiego folkloru, to jednak od samego początku za duszę tej niezwykłej grupy uważa się dwóch frontmanów i wokalistów: Mariusza Kuczewskiego i Dariusza Wołosiewicza. To oni są również dostarczycielami nowych kompozycji, które stanowią połowę zawartości debiutanckiego krążka Meneli.
Druga połowa płyty, to starannie wybrane kompozycje, które można już dziś uznać za tradycyjny warszawski folklor. Oczywiście mają one swoich autorów, tam gdzie było to możliwe, są oni wymienieni na okładce, jednak utwory te miały już tyle wykonań, że stały się niejako własnością warszawskich ulic i podwórek. Można je usłyszeć w wykonaniach Kapeli Warszawskiej, Kapeli Czerniakowskiej i wielu innych mniej znanych podmiotów wykonawczych. Niektóre zaś pamiętamy z wykonań Stanisława Grzesiuka, który wciąż jest niedoścignionym wzorem dla stołecznych bardów.
Wybrane na tą płytę piosenki – „Jadziem, panie Zielonka”, „Chodź na Pragę”, „Ach, Franka, Franka”, „Bal u Starego Joska”, „Chodź na piwko” i „Apasz” – w większości dotyczą klimatów pijackich imprez i warszawskich knajp. Bardzo podobna jest tematyka autorskich utworów Meneli.
Otwierająca płytę „Syrenka” Kuczewskiego, to piosenka, którą jakiś czas temu jej autor nagrał w folk-rockowej wersji z zespołem Mordewind. Celtyckie granie, preferowane w tamtym zespole odbiło się również na tym utworze. Mimo że opowiada on o symbolu Warszawy, to jednak melodia bardziej pasuje do ballad o Dublinie. Trzeba jednak przyznać, że muzycy zrobili wszystko co tylko można, by sprowadzić ją do bardziej bliskich mazowieckim plażom klimatów.
Kilkanaście lat temu listy przebojów podbiła grupa Szwagierkolaska, która zaprezentowała warszawskie piosenki w aranżacjach nawiązujących do światowych standardów folk-rockowego grania. Menelom nie grozi aż taka popularność, ponieważ nie stoi za nimi żaden koncern fonograficzny, a ich wykonania bliższe są klimatom kapel ulicznych, choć z drugiej strony w aranżacjach czuć już doświadczenie, jakiego muzycy nabyli grając w innych kapelach. Dlatego otrzymujemy produkt bardzo interesujący, ponieważ jest to folk pokazujący jednocześnie tradycję i nowoczesność. Dobrym przykładem może tu być piosenka „Teraz można”, która brzmi jakby została przez Kuczewskiego napisana dla… Muńka Staszczyka. Myślę że gdyby wykonał ją ze Szwagierkolaską, mógłby to być przebój na miarę utworu „24 dni”, a nikt nie powiedziałby, że nie jest to utwór napisany z myślą o nim.
„Menele” Wołosiewicza to sztandarowy utwór tej formacji. Alkohol wylewa się z tej piosenki litrami, można więc powiedzieć, że to kwintesencja stylu kapeli. Tematykę tą kontynuuje Kuczewski w „Balu Balanga”. Podobnie jak w poprzedniej jego piosence, tak i tu nietrudno wyobrazić siebie, że mógłby ją wykonywać Muniek Staszczyk, choć tym razem być może bardziej pasowałby Krzysztof Grabowski, będący obecnie liderem Strachów Na Lachy. Być może to moja sugestia, ale jednak lekko rozbujane, reggae`owe rytmy świetnie pasowałyby (razem z tekstem!) do poetyki wykonywanych przez tych dwóch panów piosenek. Jako że autor tych utworów wywodzi się nie tylko ze środowiska żeglarskiego grania, ale ma też doświadczenia w kapelach grających bardziej punkowe rytmy, może się okazać, że moje podejrzenia dotyczące inspiracji są jednak trafne. Nie ma tu mowy o naśladownictwie, świadczy to raczej o tym, że Kuczewski to zdolny autor piosenek i być może uda mu się z czasem przekuć tą zdolność na sukces artystyczny i komercyjny. Czego mu rzecz jasna życzę.
Idąc dalej tropem piosenek autorskich docieramy do utworu „Dziewczyny tańczą”, w którym Darek Wołosiewicz nawiązuje do ekspresji rodem z songów Włodzimierza Wysockiego. Opowiada ona rzecz jasna o tym co jeszcze – poza alkoholem – może zainteresować prawdziwych meneli, o kobiecych wdziękach. W pewnym momencie okazuje się jednak, że to nie tylko „słodkie jak miód” dziewczyny są tematem tego niepokojącego utworu… Piosenka ta świetnie sprawdziłaby się w ostrzejszej, punk-folkowej aranżacji. W pewnym sensie dotyczy to właściwie wszystkich autorskich utworów Meneli. Nietrudno przecież wyobrazić sobie, jak zabrzmiałaby w tej stylistyce zamykająca album kompozycja „Odeszli koledzy”. Marszowy rytm piosenki Wołosiewicza kojarzy się z mrocznymi balladami Nicka Cave`a. W tekście odnajdujemy poetykę charakterystyczną dla słynnego „Komu dzwonią”, co również trzeba zapisać na korzyść autora, który choć nie uniknął tym razem kilku grubszych słów, to jednak najlepiej oddał w tej piosence tradycyjne warszawskie klimaty.
Gdyby ostatnia piosenka zwiastowała kierunek, w którym formacja ma zamiar dalej podążać, to jej kolejny album mógłby się stać folkowym przebojem wykraczającym daleko poza ramy stołecznego miejskiego folku. Mroczne ballady zawsze się podobają.
Warto wspomnieć też parę słów o składzie zespołu. Oprócz Kuczewskiego i Wołosiewicza w składzie zespołu na płycie grają: Piotr Walewski (akordeon), Krzysztof Kłos (instrumenty perkusyjne), Krzysztof Szmytke (mandolina, skrzypce) i Krystian Sidor (kontrabas). Znawcy krajowego folku zapewne rozpoznają niektóre z tych nazwisk. Warto jednak zwrócić uwagę, że na tej płycie brzmią oni wszyscy razem nie jak projekt, a jak pełnowymiarowy zespół. To spory atut, ponieważ słychać wprawdzie, że poetyka nowych utworów odstaje mocno od tych tradycyjnych, a aranżacje są bardziej odważne, to jednak brzmienie pozostaje na tyle charakterystyczne, że nie mamy wątpliwości że mamy do czynienia cały czas z tym samym zespołem.

Rafał Chojnacki