Muzycy Lexington Field określają swoje granie jako „American Fiddle Rock”, ale nie da się ukryć, że to grupa, która załapała się na nową falę amerykańskiego folkrocka, osadzonego na celtyckim korzeniu. Faktem jednak jest, że pisząc własne piosenki odróżniają się od takich zespołów jak Dropkick Murphy`s czy Flogging Molly. Melodie, które piszą dałoby się sprzedać również w zwyczajnej rockowej oprawie, bez folkowych dodatków. Z nimi jednak brzmią wyjątkowo i znacznie bardziej ciekawie. Faktem jednak jest, że największa siła tego albumu tkwi właśnie w lotnych, świetnie napisanych utworach.
Warto wspomnieć o dwóch zapożyczeniach, które pojawiają się w dwóch kolejnych utworach. Są to „Variation On Promontory” z motywem zaczerpniętym z „The Gael” Dougiego MacLeana, przy czym inspiracją była tu orkiestracja Trevora Jonesa i Randy`ego Eldmana z filmu „Ostatni Mohikanin” Druga pożyczka, to piosenka „The Chemical Worker`s Song”, napisana przez Rona Angela z Cleveland w 1964 roku. Wcześniej wykonywała ją między innymi kanadyjska grupa Great Big Sea.
Najciekawsze utwory, które można wskazać na płycie, to „Crazy Eyes”, „Here`s to You” i „Tumble”. Jednak nie znaczy to, że pozostałym czegoś brakuje.
Na zakończenie warto wspomnieć o rewelacyjnym brzmieniu zespołu. W studyjnych warunkach udało się odtworzyć niesamowicie żywiołową atmosferę, taka, jaką znamy np. z najlepszych płyt The Levellers, gdzie instrumenty akustyczne idealnie współgrają z elektrycznymi. Słychać wyraźnie, że najbardziej istotne są tu skrzypce i wokale. Ale to co się dzieje w tle jest również świetnie zrealizowane. Dlatego właśnie zarówno pod względem wykonawczym jak i producenckim album ten zasługuje na najwyższe uznanie.

Rafał Chojnacki