Egzemplarz płyty, który przysłali mi do recenzji muzycy The Wandering Bards jest nieco dziwny. Wszędzie bowiem podaje się że na krążku jest tylko pięć utworów („In a Foreign Land”, „Laughing Gas”, „Where the Freaky People Are”, „Chicken Gristle Time!” i „The Tale of the Lonesome Canyon Rider”), tymczasem na mojej wersji albumu „Nos Es Music Quod Music Est Nos” jest dziesięć utworów.
Kolejne pięć z nich, to kompletna EP-ka „Wandering Bards”, o rok wcześniejsza.
Sami swoją muzykę nazywają Americana-Gypsy Funk. Zaczynając od końca, funku tu najmniej, choć sekcja rytmiczna czasem lubi trochę połamać rytmu i pobujać. Przymiotnik „Gypsy” trzeba traktować jeszcze bardziej umownie, nie ba tu bowiem mowy o cygańskich melodiach. Bliżej to wszytko włóczęgowskiego country, skrzyżowanego z bluesem, folkiem i… no właśnie, muzyką o dźwięcznej nazwie americana.
Folkowe skrzypce grają czasem tak, aż serce się rwie, ale podstawa muzyki staje się akustyczna gitara, która swoim pełnym brzmieniem spaja instrumenty. Takie brzmienie jest wyjątkowo charakterystyczne dla americana.

Rafał Chojnacki