Zespół Cisza Jak Ta na poprzednich płytach przyzwyczaił nas do tego, że udawało im się łączyć brzmienia z tzw. krainy łagodności z celtyckimi motywami ludowymi. Rezultatem takich połączeń są dwie płyty: „Zielona magia” i „Sen Natchniony”. Wraz z odejściem z grupy Marka Przewłockiego, znanego z takich zespołów, jak Boreash czy The Reelium, motywy celtyckie zaczęły zanikać. Nie znaczy to, że nie ma tu folkowych wstawek. Skrzypce dalej potrafią całkiem ciekawie wycinać w tle, fletom za to bliżej niekiedy do progresywnych brzmień spod znaku Jethro Tull.
W celtyckie rejony zanurzamy się właściwie tylko raz, w piosence „Miłość w Cisnej”, w której refren zastępuje cytat z irlandzkiej melodii „Arthur McBride”, która wiele lat temu znalazła się także w repertuarze samego Boba Dylana.
Mam wrażenie, że tytułowe „Chwile”, to nie tylko piosenka o ulotności czasu, ale również dobre podsumowanie całej płyty. Mamy bowiem do czynienia z albumem, który pokazuje pewien moment w historii zespołu. Są nowe twarze, trochę eksperymentów ze stylistyką, a jednocześnie zespół okrzepł już na tyle, że ma własne brzmienie, które nie zmienia się, jedynie modyfikuje nieco. Taką modyfikacją modyfikacją jest niewątpliwie klarnet, nadający niekiedy muzyce zespołu bardzo subtelnego wyrazu.
Podobać mogą się również świetne folkowe ballady – „Lepszy czas” i „W naszym niebie”. Jeśli miałbym coś sugerować, to rozwinięcie tego nurtu w muzyce zespołu Cisza Jak Ta byłoby więcej niż wskazane.
Zespołowi zdaje się czasem zbliżać w swoich kompozycjach do stylistyki nieco starszych kolegów z zespołów, które na poezji śpiewanej o górach i dolinach zjadły zęby. „Góry” niepokojącym klimatem zbliżają się trochę do twórczości grupy Bez Jacka, choć żeński wokal zaciera nieco te podobieństwa. „Ciebie szukałem” zbliża się za to w rejony zarezerwowane dotąd głównie dla Starego Dobrego Małżeństwa. „Stary wrak”, przez wzgląd na tematykę, zdaje się być inspirowany klimatami zbliżonymi do sceny piosenki żeglarskiej. Nie ma w niej jednak mocnych szantowych zaśpiewów, jest raczej melancholijną, poetycką wizją, towarzyszącą kontemplacji zatrzymanego w czasie obrazu. Kończąca płytę „Cisza” ma w sobie coś z piosenek Słodkiego Całusa od Buby. Po części za sprawą harmonijki ustnej, a po części z powodu samej melodii, którą nietrudno sobie wyobrazić w wykonaniu tej trójmiejskiej kapeli.
Cisza Jak Ta, to grupa, która ewoluuje, ale pozostaje jednocześnie w stale w dość sztywnych ramach narzuconych przez nurt nazywany potocznie poezją śpiewaną. Po odejściu od celtyckich dźwięków stracili nieco na wyrazistości. Wciąż piszą ciekawe, wpadające w ucho piosenki, jednak stracili coś, co wyróżniało ich na tle wielu podobnych kapel. Być może znajdą jednak ten wyróżnik i zaprezentują go już na kolejnej płycie studyjnej. Ja na pewno będę na nią czekał.

Rafał Chojnacki