Druga płyta długogrająca formacji Yeskiezsirumem rozpoczyna się od autorskiej kompozycji Pawła Soleckiego, opartej na kaukaskich rytmach. Dalej mamy już głównie to, do czego zespół przyzwyczaił nas na płycie „Z aniołami” – piękne, poetyckie utwory, zagrane w folkowy sposób. Przy czym zarówno istrumentarium (m.in. flety, duduk, cajon, darabuka, akordeon, marimba, skrzypce czy banjo), jak i umiejętności muzyków pozwalają nam cieszyć się rzeczywistymi odwołaniami do brzmien typowych dla wsi, pól, bezdroży i wiejskich, przydrożnych karczm. No, może z tymi karczmami to nie do końca by się zgadzało, ale to głownie dlatego, że w karczmach gra się teraz niewłaściwą muzykę.
Członkowie zespołu sami piszą piosenki, niekiedy wspierając się wierszami znanych poetów (jak choćby Poświatowskiej, Gałczyskiego czy Wojtyły), a nawet sięgając po kompozycje z repertuaru Marka Grechuty. Ta płyta jest wybitnie „grechutowa”, bowiem wśród szesnastu zawartych na krążku kompozycji znalazło się aż cztery spośród piosenek tego wykonawcy.
Słuchając nowych nagrań Yeskiezsirumem nietrudno dojść do wniosku, że kapela trochę się rozwinęła. Przede wszystkim brzmi dużo bardziej różnorodnie. Zahaczają rejony zarezerwowane dotąd dla Voo Voo, czasem przechadzają się po ścieżkach wydeptanych przez Stare Dobre Małżeństwo, innym zaś razem brzmią jak rasowa folk-rockowa kapela.
Mam wrażenie, że muzyka jest w całym tym projekcie równie ważna jak tekst, co nie zawsze da się powiedzieć o zespołach śpiewających poezję. Yeskiezsirumem nie dość, że robią to z wdziękiem, to jeszcze pokazują, że mogą to być po prostu świetne piosenki.

Rafał Chojnacki