Eklektyzm w warstwie inspiracji muzycznych, które przyświecały powstaniu tego krążka, może przyprawić o zawrót głowy. Elementy muzyki francuskiej, rosyjskiej, fińskiej – a do tego wszystkiego Irina grywa t jeszcze na pile… Czyż to nie intrygujące?
Irina jest znana przede wszystkim jako aktorka, grała m.in. w „Delicatessen”. Teraz postanowiła spróbować sił w duecie z Peterem Foxem, muzykiem pracującym również dla przemysłu filmowego. Całość zbliża się klimatem do francuskiej kafejki, w której artystka mogłaby prezentować swój rozległy, inspirowany folklorem, repertuar. Czasem ma to dodatkowo nieco bardziej popowy wymiar, jak w przypadku „Names in the Stars”, „Leroy” czy „So She Runs”.
Do najciekawszych utworów zaliczyłbym piosenki takie, jak „Casse-Moi” (za fajny, nieco senny klimat), „Oh l’Amour” (za piafowskie ‚rrr’) i „Kauniin Mirjamin Uni” (za ciekawy nastrój i nieco leniwy fiński język).
Album „Oh l’Amour” pokazuje Irinę jako utalentowaną wokalistkę. Myślę, że jej album może się podobać tym, którzy lubią ciekawe płyty z silnymi kobiecymi osobowościami przy sterze.

Rafał Chojnacki