Rzadko się zdarza, żebym rozpoczynał jakąś recenzję od końca, ale w przypadku debiutanckiej płyty zespołu Disparates tak właśnie musi się stać. Odwołująca się do „Siódmej pieczęci” piosenka „Ingmar” jest bowiem opus magnum tej toruńskiej grupy. Rewelacyjny klimat, który spowija bardzo dobry tekst – to recepta na piosenkę, która na długo zostanie nam w głowie.
Skoro już zaczęliśmy niechronologicznie, to nic nie stoi na przeszkodzie, aby w tym duchu kontynuować przygodę z płytą zatytułowaną przewrotnie: „Fafnaberie”. Czymże bowiem są tytułowe fafaberie? W przypadku tej grupy to utrzymane w konwencji folk-rocka autorskie piosenki a awangardowym charakterze. Weźmy taki na przykład utwór, jak „Kuba w Baku” – przewrotny inteligentny, zagrany nowocześnie (sekcja), a jednocześnie nieco staromodnie (akordeon i wokal) – to niejako wizytówka stylistyki zespołu na tej płycie.
Otwierająca płytę „Fafa przy goleniu” ma w sobie coś z dekadenckich motywów wczesnego Raz Dwa Trzy z bałagianiarskim folkiem w stylu Szwagierkolaski. Atutem w przypadku wszystkich piosenek firmowanych przez Disparates są jeszcze niebanalne autorskie teksty. Posłuchajcie choćby „Luster Rodiona” – to prawdziwa „piosenka z tekstem”.
Wśród dziesięciu dobrych kompozycji na wyróżnienie zasługuje jeszcze piosenka „W dniu urodzin”. Moim zdaniem ten utwór powinien być grany w radio jako singiel z tego krążka.
„Fafaberie” przekonały mnie do siebie i muszę przyznać, że będę wypatrywał kolejnych przejawów twórczości Disparates. Na pewno warto.

Rafał Chojnacki