Okładka „Metvernichter”, najnowszej płyty niemieckiego projektu Feuerschwanz, mówi nam o zawartej na tym krążku muzyce właściwie wszystko co powinniśmy wiedzieć. Radosny rycerz, zdzierający z siebie szaty, by pokazać widniejący na klatce piersiowej symbol M (od tytułowego „Metvernichter”), stylizowany na logo Supermana, daje nam do zrozumienia, że mamy do czynienia z muzyką dawną na wesoło. Znając ciągoty średniowieczno-folkowych kapel zza Odry i Nysy, by być co najmniej drugimi In Extremo lub Corvus Corax, można się spodziewać, że całość podlana jest rockowym sosem i wyśpiewana w języku Goethego. I generalnie wszystko to się zgadza.
Trzeba jednak dodać, że album ten ma świetne brzmienie. Piosenki łatwo wpadają w ucho, a takie jak „Ich will tanzen” wcale nie chcą z niego wypaść.
Oprócz typowo średnioweczn-rockowych brzmień mamy tu trochę folku, głównie w celtyckich barwach („Für eine Nacht”, „Der Ekel”, „Falsche Rose”). Zdarzają się jednak również inne inspiracje. Znajdują się tu również pastisze gotyckiego rocka („Vampir”) i wschodniego folku („Schnaps und Schnecken”, „Der Ekel”). Dominuje jednak średniowieczno-rockowy kabaret.
To właśnie owo mocne przymrużenie oka ratuje grupę Feuerschwanz przed posądzeniem o skrajny koniunkturalizm. Dzięki temu mogą grać popularny medieval-folk-rock, czasem nawet z punkowym pazurkiem, a przy okazji zachować swój własny, wyjątkowy charakter.

Rafał Chojnacki