Austriacka grupa Wutas łączy w swoim brzmieniu bardzo rozmaite wpływy, co zapowiada nam już wstęp, w postaci utworu „Aiolos”. Irlandzkie dudy, śpiew gardłowy rodem z Tuvy i cymbały – trzy różne światy, jedno brzmienie. Dalej również sporo się dzieje, bo zagrany w rytmie jiga „Marsyas” prowadzony jest na szałamai, przez co brzmi jak wczesne płyty In Extremo.
Nie brakuje na tej płycie jazzowego feelingu, jakby żywcem wyciągniętego z płyt bretońskich folkowców. Czasem pojawiają sie też przestrzenne brzmienia, jakie lubią kapele neofolkowe. Bywa że rytmy grane są z rockowym groovem, a do tego wszystkiego przygrywają dawne instrumenty.
Grupa Wutas wpisuje się w popularne w zachodniej Europie granie oparte na połączeniu muzyki dawnej z folkowym czy nawet folk-rockowym brzmieniem. Mimo że często popadają przez to w rutynowe rozwiązania, to jednak sporo tu utworów oryginalnie i ciekawie zagranych. Jak na płytowy debiut, to jest to album bardzo udany.

Taclem