Włoska grupa Boghes de Bagamundos określa swoją muzykę jako „post folk”, w rzeczywistości jest to po prostu brawurowo zagrany folk-rock. Ostry, ale dobrze osadzony we włoskiej scenie. Z polskiego punktu widzenia bardzo oryginalny, ale kiedy już się pozna kilka tamtejszych kapel, to okaże się, że istnieje cała scena takiego grania. Nie zmienia to faktu, że muzyka Boghes de Bagamundos jest ciekawa, a przede wszystkim szczera i autentyczna.
O sile tego albumu stanowią utwory odstające nieco od włoskich brzmień, takie jak psycho-folkowy hymn „Folk?!?”, ballada „Nuvole”, nawiązujący do muzyki klasycznej „Passeggiando nel Boschett”, orientalnie brzmiący „Griot”, czy nawiązujący do skandynawskich klimatów „La Fine del Mondo”.
Nieco bardziej typowe piosenki („Isola del Vento”, „Normalmente Strani”, „Nient’Altro che Fede”) również brzmią zachęcająco, choć mniej ciekawie.
Boghes de Bagamundos potrafią też czasem nawiązać do celtyckiego folk-rocka. Robią to po swojemu, choćby w „Diario di Viaggio” czy „Poeta Guerriero”. Brzmi to ciekawie, choć nastrój psuje nieco galopująca bez sensu gitara.
Ogólne wrażenie po obcowaniu z tą płytą pozostaje jednak bardzo pozytywne, zwłaszcza jeżeli nie słyszało się wielu włoskich kapel folk-rockowych. Ned Ludd czy Folkabbestia są pewnie bardziej popularnymi zespołami, ale myślę, że z każdą kolejną płytą Boghes de Bagamundos bliżsi będą ideałowi.

Taclem