Grupa Malins Plaisirs to dla mnie swego rodzaju odkrycie. Pochodzą z Kanady, ale ich związki ze Starym Kontynentem są bardzo mocne, co udowadniają w każdym niemal dźwięku.
Otwierająca album kompozycja „Les cousinages” zawiera w sobie echa starych nagrań grupy Malicorne – solidnie i stylowo zaśpiewana piosenka. Podobnie jest z balladą „Le galant et la belle”, choć jej nastrojowy charakter sprawia, że mogłaby się znaleźć również w repertuarze wielu współczesnych balladzistów z Półwyspu Armorykańskiego. W rzeczywistości jednak napisał ją Leo Aucoin z kanadyjskiej Cape Breton.
Francuska piosenka „Les tisserands” doskonale odnalazła się w celtycko-kanadyjskim repertuarze zespołu.
Jedną z niewielu pieśni tradycyjnych (choć również ze współczesnymi dodatkami) jest zaśpiewana a cappella „La belle en vous aimant”. Inna, to normandzka „Le tic tac du moulin et les malins plaisirs”.
Wiele utworów porywa nas do tańca. W tych melodiach pobrzmiewają czasami echa stylistyki charakterystycznej dla francuskojęzycznych Kanadyjczyków, ale równie łatwo doszukać się na tej płycie odrobiny irlandzko-pochodnych rytmów z Cape Breton.
Co ciekawe mimo dość współczesnego repertuaru zespół brzmi stylowo i wyjątkowo tradycyjnie. Nowoczesność polega tu raczej na spojrzeniu na sposób grania na akustycznych instrumentach. Rewolucja jaka w ostatnich latach dokonała się m.in. dzięki grupie Flook jest słyszalna bardzo dobrze na „Genticorum”.

Taclem