Norweska grupa Folque to jedno z moich najciekawszych odkryć w temacie europejskiego folk-rocka. Jeśli posłuchamy właśnie płyty „Folque”, pierwszej w duskografii Norwegów, to od pierwszych nut zrozumiemy o co chodzi. Szkocka ballada „Alison Gross” zaśpiewana tu po norwesku daje poczucie połączenia dwóch światów – celtyckiego i skandynawskiego. Całość ubrana jest w zgrabne, folk-rockowe granie.
Nie brakuje tu pięknych ballad, takich jak „Harpa”, „Ravnene” (rewelacyjna norweska wersja szkockiego „Twa corbies”) czy „Sinclairvise”.
Podejrzewam że w 1974 roku ta muzyka musiała robić jeszcze większe wrażenie. Fairport Convention stawiało wtedy pierwsze, niezbyt jeszcze pewne kroki, a tymczasem w Norwegii wyrosła im spora konkurencja. I powiem Wam cośjeszcze o tych starych nagraniach: brzmią dziś doskonale. Wiem, że mam do czynienia z remasterowaną kopią, ale to nie zmienia faktu, że sama muzyka też się nie zestarzała. Dziś szłuchając Folque dochodzę do wniosku, że gdyby nie ta grupa nigdy nie powstałby tak świetny zespół, jak amerykański Tempest, dowodzony właśnie przez Norwega, Liefa Sorbye.

Taclem