Zespoły neofolkowe rzadko goszczą a naszych łamach, a to głównie dlatego że trudno je u nas kupić. Łączy to się z tym, iż mało osób w ogóle o nie pyta. Mało osób pyta, bo nie znają, zas nie znaja, bo płyty są niedostępne… I tu kółko się zamyka.
Jednak kiedy już trafię na jakąś neofolkową płytkę, to zwykle są to nagrania grup ciekawych. Wiele z nich ciaży co prawda w kierunku Dead Can Dance, ale nie wszystkie. Drugi album projektu Gor, którego autorem jest znany z zespołu Ataraxia bębniarz Francesco Banchini, nosi w sobie nieco klimatu grupy Brendana Perry, ale to głównie za sprawą średniowiecznych nawiązań. Na „Ialdabaoth” jest ich bardzo dużo i budzi to skojarzenia z klasycznym już albumen „Aion”.
Sporo na tej płycie nastrojowych kompozycji, często opartych na chóralnych zaśpeiwach, inspirowanych brzmieniami gregoriańskimi. Wiele utworów oparto też na majestatycznym brzmieniu bębnów – nic dziwnego, jeśli weźmiemy pod uwagę profesję twórcy Gor.
Czasem klimat zdaje się wymykac spod kontroli, zwłaszcza wówczas, gdy do głosu dochodzi rytualne, bardzo transowe granie, a na jego tle pojawiają się inwokacje. Do pewnego moementu robi to doskonałe wrażenie, ale z czasem może nieco znurzyć.
Niektóre utwory, jak choćby „Rosa Mistica” otawrte są również na inne kierunki muzyczne. Pobrzmiewają tam nawet dalekie echa muzyki industralnej.
Jeśli rozpatrywać „Ialdabaoth” jako płytę neofolkową, to ocena będzie pozytywna. Byłoby jednak znacznie lepiej, gdyby Francesco pozbył się zarówno bagażu swojej własnej grupy, jak i nawiązań do Dead Can Dance.

Taclem