To już trzecia płyta muzyków ze Switchback, z którą dane jest mi się zapoznać. Tym razem można przyjąć, że mamy do czynienia z wypadkową stylu zespołu z różnych okresów. Jest tu zarówno sporo brzmień celtyckich, jak i muzyki amerykańskiej. A wszystko to zawiera się w autorskich kompozycjach kapeli.
Momentami, jak np. w „Connemara Man” mamy do czynienia z ostrym graniem, charakterystycznym dla kapel pokroju The Levellers, innym zaś razem („The Fire that Burns”, „Bamboozled”) jest bardziej amerykańsko. Miłośnicy Johnny`ego Casha powinni za to posłuchać „Genevieve”. Z czymś się Wam nie kojarzy?
Nie brakuje też lekkich, folkowych piosenek („Apple of My Eye”) i to one świadczą o atmosferze płyty. A ta jest dość pogodna i łatwo się przez to do albumu przekonać.
„The Fire that Burns” to krążek nie obciążony politycznymi bagażami ani celtyckimi evergreenami. Przez to staje się znacznie bardziej autorską propozycja. I to warto w nim docenic.

Taclem