Po gotycko-folkowym albumie „Bessonnica” z 2004 roku grupa Rada & Ternovnik bardzo wyraźnie skręciła w kierunku folku z jednej strony osadzonego głęboko w rosyjskiej muzyce etnicznej, z drugiej zaś dość nowocześnie pomyślanego pod względem wykonawczym.
Słychać to od pierwszego utworu. Tradycyjne śpiewy chóralne towarzyszą bardziej współczesnemu głosowi Rady. Również gitarowy akompaniament (czasem akustyczny, innym razem folk-rockowy) wnosi tu tchnienie nowoczesności.
Aż trudno uwierzyć, że poza śpiewakami gra tu tylko dwójka muzyków – gitarzysta Vladimir Anchevsky (obsługujący też sampler) i basista Igor Chernykh. Jaki folk mozna grać w takim składzie. Przedziwny, ale fantastyczny.
Grupa Rada & Ternovnik ma już w folkowym świecie wyrobioną renomę. I rzeczywiście, już przy drugim słuchaniu te utwory zaczęły mnie ze sobą oswajać. Dlaczego przy drugim, nie przy pierwszym? Cóż, pierwszy kontakt z tą rosyjską grupą był dla mnie niemałym zaskoczeniem. Połączenie dość różnych czasem formuł sprawiło, że nie odnalazłem się w tej muzyce od razu.
W końcu jednak dotarło do mnie przesłanie tytułowego „Małżeństwa”.
Muzycy pożenili tradycyjne rosyjskie zaśpiewy z post-rockowym graniem. Pierwsze cztery kompozycje nie zapowiadają jeszcze tego, co będzie dalej, ale od „A ne byt` vetram” zaczyna się robić ciekawie. Sam pomysł na artystyczne podejście do folku przypomina mi to, co robiła u nas kiedyś grupa Księżyc i co na pierwszej płycie proponował zespół Lao Che. Różnica taka, że Rada & Ternovnik w bardziej otwarty sposób korzystają z ludowej tradycji. Jednak ich eksperymenty brzmieniowe są równie odważne, jak dwu przywołanych tu kapel.
Niekiedy muzyka Rosjan sprawia wrażenie bardzo natchnionej, wpisuje to grupę w nurt mistycznego folku, tak popularny na Zachodzie. Mam wrażenie, że niektóre utwory Rady & Ternovnika mogą się tam bardzo spodobać. Niektóre, bo czasem jest to muzyka zbyt trudna dla odbiorcy przyzwyczajonego do wygładzonych dźwięków. Nijak jednak nie umniejsza to jej piękna. Myślę, że ludzie wrażliwi poznają się na niej bardzo szybko.
Melancholijny, nieco mroczny nastrój tego albumu powinien przypaść do gustu miłośnikom muzyki spod znaku francuskiej wytwórni Prikosnovénie.
Jeżeli lubicie takich wykonawców, jak Caprice czy Louisa John-Krol, to ta płyta przypadnie wam do gustu.

Rafał Chojnacki