Bretońskie szanty i pieśni morskie chyba już na dobre zadomowiły się na naszej scenie, czas więc zajrzeć nieco głębiej na tamtejszą scenę i wyłuskać kapele, które mogą zaprezentować nam coś ciekawego.
Strand Hugg, to zespół u nas zupełnie nie znany, choć podejrzewam, że przyjąłby się świetnie. Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że śpiewają znane piosenki po swojemu, czasem dodając coś od siebie.
Album „Un jour …un port …” otwiera chyba najbardziej rozpoznawalna z tamtejszych pieśni morskich, czyli „Harmonica”. Zagrana jest bardzo sympatycznie, słucha się tego wykonania z niekłamaną przyjemnością. Po niej następuje tradycyjna szanta „Tacoma”, czyli… to co znamy jako angielskie „Sacramento”! Podejrzewam, że porwaliby ta pieśnią niejeden z polskich festiwali. Zapewne rozpoznano by u nas również „La Margot”, choć ta wersja nieco różni się od proponowanej przez Stare Dzwony. Ich „Valparaiso” to z kolei angielskie „Good Bye Farewell”. Znamy też z polskich wykonań bretońską „Naviguant Dans Le Port de Nantes” – tu jest ona podana bardzo surowo, przez co urzeka swoją prostotą. Piosenek takich, jak „Paddy Lay Back”, „Rolling Down To Old Maui” czy „Amsterdam” też nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. Za to „My Bonnie” kojarzyć pewnie będą tylko starsi miłośnicy morskich pieśni.
Mniej znane utwory, to np. autorski „Le Tour Du Monde”, nawiązujący do pięknej tradycji francuskich ballad, z kolei „Les Voyaguers de la Gatineau” to taka pieśń do śpiewania przez całą salę. „Henrick” to z kolei taka piosenka, której nie znamy, ale brzmi jak setki innych, podobnych.
Jeśli chcemy potańczyć w rytmach celtycko-morskich, to Sympatyczni Francuzi proponują nam kilka takich utworów, które same proszą się o taniec, np. „Reel Saint Sauyeur” i „Sirop D`Erable”.
To dość tradycyjnie zagrana muzyka, brzmienia są akustyczne, nie ma nawet basówki – gra za to kontrabas. Zdecydowanie nie jest to jednak muzyka przeznaczona wyłącznie dla osób starszych. Ostatnio pojawiają się bowiem opinie, że poza Polską muzyki morskiej słuchają wyłącznie gromady raczących się piwem staruszków, a nasz kraj jest szantowym Mesjaszem narodów. Nic bardziej mylnego, wielu naszym kapelom daleko do międzynarodowego poziomu, Strand Hugg biją ich na głowę, a przecież też nie są najlepszą kapelą na świecie. Po prostu grają solidnie i rzetelnie.

Taclem