Druga płyta amerykańskich punk-folkowców z Larkin. Chad Malone i jego ekipa grają ostro, ale nie według najnowszych trendów (wyznaczanych przez takie grupy, jak Flogging Molly, czy Dropkick Murphy`s), ale według klasycznych wzorców (tu kłaniają się takie nazwy, jak The Pogues, czy The Men They Couldn`t Hang).
Nie ma tu mowy o kalkach stylistycznych, Larkin to jednak z tych kapel, które stawiają na własną twórczość. Są tu szybkie pogo-folki („The Day Of Reckoning”, „The Long Open Road”, „Ghost Of Long Gone Days”), piosenki w średnich tempach („Broad Black Brimmer”, „Where The Bones Of Men Lie”) ale nie brakuje też pijackich, pubowych ballad („All Along The River”, „Untitled”). Te ostatnie coraz częściej wydają mi się niemal osobnym tematem. Tylko patrzeć, jak pojawi się kapela, która będzie grała ugrzecznioną wersję punk-folka – opartą właśnie na takich tematach. Póki co są one jednak świetnym urozmaiceniem normalnych płyt. Innym rodzajem urozmaicenia jest w przypadku takich albumów utwór instrumentalny. Co ciekawe „Woody Hornpipe” brzmi tu lekko, niemal jakby pochodził z płyty Fairport Convention.
Mimo, że piosenki opowiadają o tym samym, co zwykle, o kobietach, alkoholu, ciężkim życiu i irlandzkiej rewolucji, to nie znajdziemy tu ani jednej tradycyjnej melodii. Wszystko zostało napisane i zaaranżowane w irlandzkiej konwencji.
Nie ukrywam, że lubię takie płyty, bo zawsze czymś miłym zaskakują. Szkoda, że ekipy grające w Polsce w tym stylu nie dają rady się przebić, podczas gdy za granicą takie granie świeci tryumfy. Póki co więc zamiast kolejnego albumu Emeraldów czy Bumpersów radzę sięgnąć po nową płytę grupy Larkin.

Taclem