Grupa Leahy nagrywa płyty bardzo zróżnicowane. Nie chodzi nawet o to, że bardzo różnią się one od siebie nawzajem, a raczej o to, że w ramach jednego albumu potrafią zabrzmieć jak kilka kapel. Tak jest i tym razem.
Album „Lakefield” otwierają taneczne, folk-rockowe utwory „Mission” i „Seamus”, z którymi sąsiaduje niemal popowy „Down That Road”. Do tańców, choć w nieco innym stylu, wracamy w „DA”, po którym następuje coś na kształt celtic-funky, czyli utwór „Moment”, nagrany nieco w stylu szkockiego Capercaillie.
Dalej jest podobnie, tańce przeplatają się z piosenkami. Zwykle jestem zwolennikiem piosenek, ale u Leahy to tańce podgrzewają atmosferę. Z kolejnych utworów wystarczy posłuchać „Leviathana” czy „G Minor Medley” .
Z piosenek wyróżniłbym przede wszystkim ballady „Don`t Let Me Down” i „A Love Never Known”, pierwsza nieco oniryczna, druga przede wszystkim piękną. To nieco dziwne, że zestawiono je obok siebie, ale taki był widocznie zamysł twórców.
Bardzo ciekawa jest muzyczna wycieczka Kanadyjczyków na wschód, czyli utwór zatytułowany „The Skater”.
Leahy to kapela, która ma już wyrobioną markę. „Lakefield” tylko potwierdza moje dobre zdanie na ich temat.

Taclem