Panie i Panowie, to ciekawa chwila dla wielu z Was, dowiecie się bowiem o istnieniu gatunku, o którym nie słyszeliście. Chodzi tu mianowicie o hellbilly. Cóż to takiego? Najprościej byłoby chyba posłuchać formacji Ghoultown.
Podstawowa inspiracja, jaka rzuca się w oczy, to country. Nie chodzi tu oczywiście o ugrzecznione country, które znamy z radia i telewizji, ale o jego bardziej pierwotne, zadziorne oblicze, które reprezentują tacy artyści, jak wczesny Johnny Cash, czy Marty Robbins. Ich ironiczne, a czasami łobuzerskie piosenki, to punkt wyjścia, do którego muzycy z Teksasu dodali jeszcze coś. Z jednaj strony słychać tu wpływy klasycznego amerykańskiego rockabilly (i jego młodszego kuzyna psychobilly), z drugiej zaś są też elementy gotyckie, objawiające się zarówno w mrocznym brzmieniu, jak i w tematyce utworów. Mamy tu bowiem opowieści łączące świat horroru z westernem. Zadymiona knajpa i grająca w niej kapela co jakiś czas ustępuje miejsca otwartym przestrzeniom, a wyśpiewywane historie mrożą krew w żyłach.
Nie wiem czy taka muzyka się u nas kiedykolwiek przyjmie, ale jesli lubicie rzeczy nietuzinkowe i nie razi was sztuka oparta o odrobinę kiczu, to „Give`em More Rope” może okazać się strzałem w dziesiątkę.

Taclem