Druga płyta folk-rockowego Tinsmith zaczyna się od rewelacyjnego utworu tytułowego. Jest w nim coś z progresywno-rockowych klimatów, ale jest też tradycyjna wizja folku, rodem ze wczesnych nagrań Pentangle, czy Johna Renbourna z Berthem Janschem.
Jedna z najciekawszych interpretacji piosenki o „Star of the County Down” znalazła się właśnie na tej płycie. To również sztuka wykrzesać z takiego kawałka coś nowego. Grupie Tinsmith udało się to doskonale.
Muzycy nie stronią od elektroniki, ale lubią też celtyckie tańce, co dobitnie udowadniają. Na szczęście elektronika nie przeszkadza to instrumentom akustycznym, ma raczej świadczyć o tym, że zespół rozwija swoją formułę muzyczną. Mimo to moim ulubionym utworem na płycie pozostaje ballada „Greenfields of Canada”. Niewiele w niej eksperymentów, jest po prostu bardzo ładna.
Taka muzyka mogła powstać chyba tylko w Ameryce. Tinsmith pochodzą z Atlanty i odnoszę wrażenie, że łączenie akustycznego rocka z folkiem, a może nawet odrobiną grunge`u (spod znaku Nirvany bez prądu) jest dla nich czymś naturalnym.

Taclem