Gdyby nie wokal, to słuchając pierwszego nagrania z tej płyty („Raue See”) pomyślałbym sobie, że to amerykańskie Dropkick Murphy`s. Nieco inaczej brzmiąca gitara i ostra motoryka zbliżyła nieco In Extremo do punk-folka. „Horizont” jest już bliżej folk-metalowej przeszłości kapeli, choć refreny zdradzają nieco bardziej bałaganiarskie niż niegdyś naleciałości.
Niech nikogo nie zmyli balladowy wstęp w „Wessebronner Gebet”, mimo delikatniejszych, granych na harfie wstawek, mamy tu solidne łojenie w środku utworu. Mimo ostrych riffów nieco spokojniej jest w lekko punkującym „Nur Ihr Allein”. Zastanawiam się jednak, czy obecne na pierwszych metalowych albumach In Extremo inspiracje zespołem Rammstein nie ustąpiły fascynacji Die Toten Hosen. Właściwie jedynie „Rasend Herz” może się tu kojarzyć z pierwszym ze wspomnianych zespołów.
Bardzo podobają mi się folkowe fragmenty „Fontaine La Jolie”, utwór jest śpiewany prawdopodobnie po francusku, choć akcent wokalisty pozostawia wątpliwości. To jedna z uciążliwości, do których trzeba się przyzwyczaić słuchając In Extremo. Śpiewają w wielu językach, ale często to wciąż brzmi jak niemiecki.
Przaśna rycerska ballada „Tannhuser”, to przykład na to, że zespół nie zapomniał jeszcze jak gra się średniowieczne melodie. Cóż, od nich przecież zaczynali.
In Extremo to jedna z niewielu kapel, gdzie język niemiecki wydaje się być wręcz idealnie brzmiącą formą werbalizacji tekstu. Oczywiście dla fana folku najlepsze są te kawałki, gdzie jest najwięcej elementów etnicznych. Z tego punktu widzenia „Mein Rasend Herz” nie dorasta do pięt płytom „Verehrt Und Angespien” i „Weckt Die Toten!”. Jednak to wciąż fajne granie.

Rafał Chojnacki