Lubię takie płyty. Sporo piosenek, zespół ma własne pomysły, czasem nawet sami napiszą jakiś utwór. Na dodatek w trosce o polskojęzycznego słuchacza serwują nam autorskie, polskie właśnie, teksty.
Zaczyna się jednak instrumentalnie i kilka takich momentów się na płycie znalazło. Mimo, że Anam na Éireann nie brzmią jak kapela rodem z Zielonej Wyspy, to ich wersji irlandzkich tańców słucha się z przyjemnością. Pretensje można mieć właściwie jedynie trochę zbyt prostego frazowania gitary basowej. Ale generalnie nie przeszkadza to w odbiorze.
Pierwsza piosenka „Artur McBride” znana jest nam już z innej polskiej wersji (grupy Perły i Łotry), ale również tu wyszła całkiem dobrze. Trochę słabiej jest z „Jęczmieniem” (czyli tradycyjnym „The Wind That Shakes The Barley”), tu pomysł na granie się znalazł, ale śpiew na pograniczu melorecytacji niezbyt się sprawdza. Z resztą w kilku innych piosenkach również śpiew jest najsłabszym elementem. Trudno jednoznacznie orzec, czy to wina wokalisty (w tej roli Jacek Kuźmicki), czy też realizacji nagrań. Po prostu czasem ma się wrażenie, że jego głos jest nagrany jakby nieco „przy okazji”. A szkoda, bo piosenki są bardzo dobre i należy im się porządna realizacja.
Najciekawiej wychodzą w tym zestawieniu „Wrota niebios”, choć tu po oryginalnym tekście właściwie niewiele zostało. Niemniej jednak chóralne śpiewanie wychodzi zespołowi na dobre. Słychać to również w „Pieśni Jakobitów” (czyli polskiej wersji „Ye Jacobites By Name”).
Pubowe „Wzgórza Connemara” są prawdopodobnie koncertowym przebojem zespołu, sporo w nich energii i mocy.
Również ballady „Dublin Town” i „Modlitwa do Świętego Patryka” – autorskie utwory Jacka – są bardzo mocną stroną albumu. Zresztą ballady, to chyba piosenki w sam raz dla jego głosu, bez względu na to czy sam je stworzył, czy – tak jak przy „Irlandzkim domu” – napisał tylko tekst.
Ważne są też fajne teksty. Ciekawie oddają treść oryginalnych piosenek, zwykle są to rzeczywiście udane tłumaczenia. Tylko czasem zmieniono temat, ale nawet wówczas odbywa się to bez straty dla utworu.
Zespół radzi sobie dobrze, słychać spore ogranie i dużą chęć grania. Płyta również wróży zespołowi ciekawą przyszłość. Jeśli porównać ją z pierwszymi nagraniami dzisiejszej czołówki celtyckiego folku w Polsce, to jest to już w pełni przemyślana koncepcja grania. Nie znaczy to, że zespół nie musi niczego zmieniać, ale są to już drobiazgi, cała reszta robi dobre wrażenie.

Rafał Chojnacki