Żeński kwartet Misty River zauroczył mnie jakiś czas temu płytą „Willow”. W przypadku „Live at the Backgate Stage” jest podobni, słucha się płyty z rosnącą ciekawością. Świetne wokale, mieszanka brytyjskiego folku, bluegrassu i country – to właśnie to, co Amerykankom wychodzi najlepiej.
Jeśli chodzi o skład, to Misty River stanowią rasową folkową kapelę, z gitarą, banjo, skrzypcami, akordeonem i kontrabasem. Na dodatek panie bardzo dobrze radzą sobie z tymi instrumentami.
Mimo, ze są tu tylko dwie przeróbki utworów tradycyjnych, reszta to piosenki współczesne, to płyta brzmi bardzo stylowo i nie wyobrażam sobie, by niektóre z tych utworów ktoś mógł wykonać lepiej. A są tu piosenki takich tuzów, jak Tim O`Brien, Kate Wolf, Gillan Welch, czy Lyle Lovett.
Mimo, że cała płyta jest dobra, to mi osobiście najbardziej spodobały się utwory „Roseville Fair”, „God Bless That Poor Moonshiner” – to one stanowią o charakterze tej płyty.
Jak sam tytuł wskazuje „Live at the Backgate Stage” to album koncertowy. Jest jednak świetnie nagrany, co pozwala nam delektować się tą płytą, bez uczucia, że coś nam w przekazie ginie. Fakt, że koncert Misty River byłby pewnie o niebo ciekawszy, niż płyta.

Taclem