To chyba najlepsza płyta włoskich folk-rockowców. Przynajmniej są na niej najciekawsze, najbardziej przebojowe piosenki. Unikatowa mieszanka rocka, ska i folku w wersji muzyków z kraju Cezara zyskała na tym albumie wymiar, którego niełatwo było później dosięgnąć.
Piosenki takie, jak „Per Qua”, „Un Hora Sola Ti Vorrei” czy „Il mio nome E’ Bond, James Bond” dają nam jakieś pojęcie o możliwościach kompozytorskich i aranżacyjnych zespołu. Warto więc wziąć je pod uwagę, jeśli się mówi o europejskiej muzyce folk-rockowej, bo stanową one klasę same w sobie. Myślę, że z takimi kompozycjami z powodzeniem zagrozić można dominacji celtyckiego folk-rocka. Jest to możliwe, tym bardziej, że muzycy Folkabbestia nie ograniczają się tylko do muzyki w klimatach włoskich, sięgają też głębiej do muzyki południowej Europy, zahaczając chociażby o Bałkany.
Osobną ciekawostką jest tu bardzo dobra piosenka „La sinfonia di Mr. Tamburino”, będąca swoistym hołdem złożonym Bobowi Dylanowi.
Nie obyło się co prawda na płycie bez utworów gorszych. Dziwna kompozycja „Oggi si sposa Naima”, czy nieco nudnawy „Dentro la mano” nie przypadły mi raczej do gustu. Jednak ogólny rozrachunek jest bardzo dodatni, gdyby Włosi nagrywali same takie jak „Se la rosa non si chiamerebbe rosa” płyty, należałbym do najgorliwszych fanów tej kapeli. A tak jestem po prostu ich sympatykiem.

Taclem