Zawsze uważałem, że Shannon to najbardziej poszukująca grupa na polskiej scenie celtyckiego grania. Album „Tchort Vee Scoont Folk!” udowadnia to dobitnie. Tu znowu wszystko brzmi inaczej. Jest to podobno płyta, która najlepiej oddaje to jak chcą grać członkowie aktualnego składu Shannon. Rzeczywiście pokazują tu sporo indywidualności i trzeba przyznać, że idzie im to dobrze.
Długa, bardzo transowa wersja „La Jument De Michao” pokazuje nam przede wszystkim moc, jaka tkwi w sekcji rytmicznej. Stara bretońska pieśń stała się tu powodem do zagrania całej masy jazz-rockowych dźwięków, w których nie zabrakło charakterystycznego dla Shannonów drive`u. Nawewt dudy grają tu czasem solo, jakiego nie powstydziłby się jazzowy saksofon.
Więcej na tej płycie piosenek. „I Once Loved a Lass”, „Danny Boy”, czy doskonały „Paddy`s Lamentation” pokazują, że z biegiem lat Marcin Rumiński rzeczywiście dojrzał do roli wokalisty. Nie dość, że śpiewa odwazniej i ostrzej, to jeszcze jego angielski nie przypomina już na poły fonetycznie śpiewanych piosenek z początku kariery zespołu.
Nawet oklepana przez setki kapel piosenka „Danny Boy” brzmi w wersji Shannonów zupełnie inaczej niż dotąd. To bardziej pastisz, zagrany w stylu country & western, ale niewątpliwie udany. Troszkę gorzej jest za to z piosenką „You Can`t Burn My Heart”, która wygląda mi raczej na jakiś bardziej współczesny cover. Może i pasuje do płyty, ale raczej jako ciekawostka.
Z kolei kawałki instrumentalne pokazuja jak wiele mozna zrobić z celtyckimi inspiracjami. Nie każdemu musi się podobać, że Shannoni pakują do celtyckiego rocka jazz, blues, czy nawet chill out („Chill Out Reel”). Jednak faktem jest, że ich muzyka wnosi trochę świeżości do tego, co grywa się obecnie w Polsce. Improwizują, interpretują, bawią się graniem. Warto tego wszystkiego posłuchać. Kwientesencją instrumentalnego grania zespołu jest obecna na płycie kompozcja „Mescalito”. Siedzi ona okrakiem na granicy różnych stylów, a muzycy wydobywają z niej to, co ich interesuje.
Nowe oblicze Shannonów, to czeczywiście – jak mówi tytuł – „Czort wi skunt folk”, choć jego korzeń jest oczywiście celtycki. A co z resztą, która z tego korzenia wyrasta? A to już raczej mieszanka środkowoeuropejskiego temperamentu z całą masą autorskich pomysłów.

Taclem