Dość nietypowa folk-rockowa płyta. Mamy tu dobre, choć może nieco dołujące piosenki, zagrane z użyciem skrzypiec, akordeonu, kontrabasu, gitar i odrobiny elektroniki. Ich muzyka z jednej strony ociera się o pop, z drugiej o akustyczny ambient, tkwi korzeniami w folk-rocku, zaś w głosie wokalisty pobrzmiewają czasem echa typowe dla Bono – wokalisty irlandzkiej grupy U2.
Jeśli zastanawiacie się, czy to nie za dużo, jak na jedną płytę, to powiem szczerze, że nie wiem. Co prawda te porównania i analogie, to głównie moje własne odczucia, jest ich tu rzeczywiście sporo, ale z drugiej strony płyta jest dość równa. Myślę, że z takiego kolażu nawiązań i podobieństw wyłania się coś, co można nazwać ich własnym stylem.
Troissoeur grają niewątpliwie muzykę progresywną, muzykę świata, ale tez odciętą od tego, co kojarzy się typowo z folkiem. Nie ma tu ludowych tańców, są za to świetne, bardzo niekiedy ciekawe partie instrumentalne. Na pewno nie jest to folk nawiązujący do kraju zamieszkania muzyków tworzących Troissoeur. Są oni Belgami, a brzmienia z tej części Europy są nieco inne.

Rafał Chojnacki