Bożonarodzeniowe płyty mają to do siebie, że najlepiej słucha się ich rzecz jasna w okresie świątecznym. Jednak z drugiej strony panujący wówczas nastrój może nieco zatrzeć wrażenia muzyczne. No ale skoro o tej płycie piszę w okresie wielkanocnym, to chyba uda mi się odpowiednio skupić na tym co tu jest grane… a właściwie śpiewane.
Banana Boat to grupa ze środowiska szantowego, śpiewająca a capella.
Trzy tradycyjne polskie kolędy stały się tu pretekstem do zaprezentowania możliwości wokalistów i talentu aranżerów. Mam wrażenie, że w „Gdy śliczna panna”, „Przybieżeli do Betlejem” i „Dzisiaj w Betlejem” wokaliści czują się najlepiej.
Całkiem inną sprawą są piosenki zagraniczne. „Gaudete” folkowcy znają głównie z wykonania Steeleye Span, które jest okaleczone pod względem językowym. Banana Boat poprawiają błędy Anglików w brzmieniu łaciny, niestety sami popełniają inny błąd. Wsłychajcie się w głos prowadzący. Czy tylko mi się wydaje, że wokalista bardzo się męczy tą piosenką. Z kolei „Joy to the World” również nie zaraża takim optymizmem, jak kolędy polskie.
Z całego tego obcojęzycznego repertuaru najlepiej wychodzi tu „Deck the Halls”. Któż nie zna tej melodii? Być może nawet nie wiecie jak się nazywa, ale znacie ją na pewno. Jej największym atutem w tym wykonaniu jest… prostota. Nie ma tu skomplikowanych aranży, a może raczej stopień komplikacji jest w sam raz.
Płytka jest fajna, nie tylko na Święta, ale raczej nie da się jej słuchać za długo. Doskonale za to nadaje się na prezent, ale to już głównie pod choinkę.

Rafał Chojnacki